Fiskus zapowiada lada dzień kontrole aktów darowizn nieruchomości - pisze "Gazeta Prawna". Ma prawo sprawdzić wszystkie akty notarialne do trzech lat wstecz. I naliczyć nam nowy, wyższy podatek, jeśli uzna, że wpisana w dokumenty cena jest zbyt mała. Zbyt mała oznacza, że wyliczono z metra mniej, niż wynosiły w tym czasie ceny innych takich nieruchomości w tej samej okolicy.

Nie znaczy to jednak, że od razu zostaniemy zmuszeni do dopłaty. Można zapłacić mniej za daną rzecz, ale trzeba w razie kontroli umieć udowodnić, że było to konieczne. Mieć na to dokumenty, zdjęcia, świadków.

Najczęściej ceny domów czy mieszkań są zaniżane z trzech powodów: bo kwalifikują się do remontu, obok biegnie albo ma przebiegać ruchliwa trasa lub w pobliżu jest tzw. uciążliwy zakład, np. smrodzący lub hałasujący. O ile zakład, nawet jeśli przestanie istnieć, pozostawia po sobie ślad w urzędach, tak samo jak zostają w archiwach plany budowy dróg, nawet jeśli nic z nich nie wyszło, o tyle z udowodnieniem remontu jest gorzej.

Jeśli w akcie notarialnym darowanego mieszkania czy domu wpisaliśmy jego mniejszą cenę ze względu na stan techniczny, musimy udowodnić, że taki był. Najlepiej mieć zdjęcia pokazujące popękane ściany, falującą podłogę, wypaczone stare okna, odpadające płytki czy odrapaną farbę na ścianach.

Same faktury za kupowane materiały niezbędne do uporządkowania starego domu mogą być bowiem za mało przekonujące. Bo wymiana okien czy drzwi albo malowanie wcale nie musi oznaczać, że lokal nie nadawał się do użytku, ale że nowy właściciel ma inny gust. Wtedy niższa cena nie jest uzasadniona. I fiskus może wlepić nam nie tylko wyższy podatek, naliczony od nowa, od wyższej, wyznaczonej przez urząd, ceny, ale i nawet kilka tysięcy złotych kary za to, że go oszukaliśmy.







Reklama