Koniec kłopotów ze znalezieniem ekipy budowlanej. Już w przyszłym tygodniu polskie firmy będą mogły legalnie i bez biurokracji zatrudniać fachowców ze Wschodu. Wkrótce do tej uprzywilejowanej grupy mają dołączyć pracownicy z Indii.

Gdy wejdą w życie nowe przepisy przygotowane przez Ministerstwo Pracy, zatrudnienie Rosjan, Białorusinów i Ukraińców w pracach nierolniczych stanie się dziecinnie proste. Do tej pory przedsiębiorca musiał przechodzić prawdziwą drogę przez mękę: udowodnić urzędowi pracy, że zrobił wszystko, by znaleźć pracownika w Polsce, zapłacić za rozpatrzenie wniosku aż 930 zł i czekać nawet kilka miesięcy na decyzję. Niezależnie od odpowiedzi ta opłata przepadała. Dlatego nie ma się co dziwić, że w zeszłym roku polskie konsulaty wydały obcokrajowcom ze Wschodu jedynie cztery tysiące wiz z pozwoleniem na podjęcie pracy w naszym kraju.

Tymczasem potrzeba ich znacznie więcej. Szacuje się, że od naszego wejścia do Unii Europejskiej z kraju wyjechało aż 1,5 mln pracowników, w tym - jak twierdzi Polska Izba Przemysłowo-Handlowa Budownictwa - nawet 800 tys. budowlańców.

"Właściwie nie znam firmy, która nie borykałaby się z brakiem ludzi, opóźnieniami i nie musiała rezygnować z lukratywnych kontraktów, więc nie ma się co dziwić, że ceny mieszkań i materiałów tak wzrosły, a znalezienie ekipy remontowej graniczy z cudem" - mówi Zbigniew Bachman, dyrektor Izby.

To, zdaniem przedsiębiorców, źle wróży inwestycjom związanym z mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Organizacja imprezy tego formatu wymaga stworzenia specjalnej infrastruktury i to nie tylko dróg czy stadionów, ale też hoteli, barów i restauracji.

"Jeśli nie chcemy wstydzić się podczas Euro 2012, musimy zatrudnić przynajmniej 400 tys. fachowców, inaczej się nie wyrobimy. Dlatego zmiana prawa dotyczącego zatrudniania obcokrajowców jest niezbędna" - uważa Bachman. Ta argumentacja w końcu znalazła zrozumienie w Ministerstwie Pracy.

Od przyszłego tygodnia pracodawca chcący zatrudnić przybysza ze Wschodu nie zapłaci ani złotówki. A procedury zostają ograniczone do minimum.

"Wystarczy pójść do powiatowego urzędu pracy, wypełnić uproszczony formularz, że chce się zatrudnić np. Ukraińca, a potem znaleziony przez nas pracownik zgłasza się z nim do konsulatu i automatycznie dostaje wizę z trzymiesięcznym pozwoleniem na pracę" - tłumaczy wiceminister Kazimierz Kuberski.

To trzymiesięczne obwarowanie też budzi protesty pracodawców. Nowe przepisy pozwalają bowiem zatrudnić naszych wschodnich sąsiadów jedynie na trzy miesiące w ciągu pół roku.

"Nie wyobrażam sobie sprowadzenia pracownika na tak krótki okres, przeszkolenia go, wdrożenia i zainwestowania w niego, aby potem go odesłać do domu na kolejne 90 dni. To absurd, który musi zostać szybko zmieniony, inaczej nadal będzie kwitła praca na czarno" - ostrzega Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.

















Reklama