"Damy dyrekcji jeszcze jedną szansę" - powiedział dziennikowi.pl Sławomir Ciebiera, szef "Solidarności" w gliwickiej fabryce. "Chcemy, by każdy pracownik dostawał co miesiąc 500-złotowy dodatek do pensji. To niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że pracownik na hali montażowej zarabia niecałe 2 tys. zł na rękę. To mało jak na tak ciężką i odpowiedzialną pracę" - tłumaczy Ciebiera.
Do tej pory dyrekcja nie chciała zgodzić się na te bonusy. W trakcie negocjacji, które odbywały się w ubiegłym roku, dyrekcja w miejsce dodatków zaproponowała 12-procentowe podwyżki pensji. Wyższe pensje miały obowiązywać od początku tego roku. "Niestety, dyrekcja nie wywiązała się z tej obietnicy, na którą wówczas przystaliśmy. Wracamy więc do pierwotnych żądań 500-złotowych bonusów" - mówi Ciebiera.
Ciebiera twierdzi, że jeśli dyrekcja wykaże dobrą wolę w rozmowach, to "Solidarność" zaproponuje prowadzenie negocjacji płacowych na specjalnych zasadach. Mają one być dłuższe (dyrekcja będzie miała więcej czasu do namysłu) i będą prowadzone w obecności przedstawiciela centrali Opla w Zurichu oraz zagranicznych członków tzw. rad zakładowych koncernu General Motors. Jeśli natomiast dyrekcja stanowczo odrzuci żądania związkowców, "Solidarność" przeprowadzi referendum w sprawie strajku. A ten oznaczałby wstrzymanie w produkcji i wielomilionowe straty dla gliwickiego Opla.
W fabryce Opla w Gliwicach narasta konflikt między załogą a dyrekcją. Pracownicy grożą strajkiem, jeśli nie dostaną 500-złotowych podwyżek. Dziś rozmowy ostatniej szansy. Jeśli dyrekcja nie zgodzi się na podwyżki, zakładowa "Solidarność" przeprowadzi referendum w sprawie strajku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama