Wiele osób jest ciekawych, dlaczego akurat ta wyszukiwarka miałaby być jakimś szczególnym wynalazkiem. Jest już przecież popularny Google Image Search. Jednak on, podobnie zresztą jak inne zwykłe wyszukiwarki graficzne, porównuje zapytanie ze słowami skojarzonymi z poszczególnymi grafikami. Ta metoda ma jedną podstawową wadę. Jej skuteczność zależy od tego, ile słów opisuje dany plik graficzny.

Ostatnio zainicjowano nawet projekt Google Image Labeler, skłaniający internautów do opisywania losowo wyświetlanych im zdjęć, co ma podnieść trafność wyszukiwania. Jednak stworzona w ten sposób baza danych zawsze będzie niedoskonała - wszak dowolny obraz można opisać na setki sposobów.

Niemożliwa jest także analiza obrazu graficznego, co odbywa się w wyszukiwarce Like.com. Jej autorzy jako pierwsi zastosowali metodę używaną dotąd w systemach rozpoznawania twarzy widniejących na cyfrowych zdjęciach.

Dzięki Likeness Technology użytkownik może zadać wyszukiwarce pytanie w "sposób graficzny" - wskazując na zdjęciu interesujący go przedmiot lub detal. Wszystkie fotografie wprowadzone do bazy danych Like.com opisane są przy pomocy graficznych sygnatur (visual signature), z których każda - jak podają autorzy serwisu - jest przedstawiona w sposób matematyczny i składa się z 10 tys. zmiennych.

Podczas wyszukiwania mechanizm porównuje zmienne ze wskazanym przez użytkownika "wzorem" i gdy większość z nich się pokrywa, uznaje przedmiot za podobny. Jeśli więc szukamy cętkowanych butów zbliżonych do pokazanych na zdjęciu, wyszukiwarka nie pokaże na ekranie całej oferty damskiego lub męskiego obuwia, ale uwzględni np. kształt czy wysokość prezentowanych przedmiotów.

Projekt zadebiutował pod koniec minionego roku i pełni rolę specyficznej porównywarki produktów. W ciągle uzupełnianej bazie znajdują się już ponad 2 mln przedmiotów, na razie są to głównie ubrania, biżuteria, okulary, torebki i buty.

Autorzy wpadli na jeszcze jeden ciekawy pomysł. Pozwolili na przeglądanie serwisu pod kątem aktualnych trendów mody oraz upodobań światowych gwiazd filmu i popkultury. Wystarczy kliknąć w zakładkę Browse by Star, wybrać nazwisko np. ulubionego aktora i już wiadomo, gdzie kupił daną część swojej garderoby.

Dla osób dysponujących nieco skromniejszym budżetem praktyczną opcją będzie suwak określający górny pułap cenowy. Nie każdego stać na wart kilka tysięcy dolarów zegarek, jaki nosi Jamie Foxx, natomiast wielu może skusić się na kilkunastokrotnie tańszy podobny model.













Reklama