Poinformował dziś o tym rosyjski minister rolnictwa Aleksiej Gordiejew. Tym samym zasugerował, że Rosja nie będzie z nikim negocjować - ani z Polską, ani z Unią - kiedy i jak ma znieść embargo na import naszego misa.
Rosjanie hardo obstają przy swoim. Być może oddelegują kogoś do wspólnej, unijno-rosyjskiej komisji, która będzie kontrolować nasze zakłady mięsne. Ale nie należy się spodziewać, że raporty z tych inspekcji będą traktowali wiążąco. Na serio wezmą zapewne tylko raporty przygotowane przez rosyjskich weterynarzy, którym nie będzie "przeszkadzał" w kontroli żaden unijny urzędnik.
Oczywiście taka postawa Rosji ma tylko jeden cel: chodzi o to, by jak najdłużej upokarzać władze w Warszawie, z którymi Moskwa ma od dłużego czasu na pieńku.
Rosja nie wierzy w zapewnienia Unii, że polskie mięso jest świeże i że ma rzetelnie wypełnione dokumenty. Nie wierzy też, że wspólne rosyjsko-unijne kontrole naszych masarni cokolwiek dadzą. Na początku lutego sama wyśle swoich inspektorów do Polski. Ci sprawdzą, czy warto już znosić embargo na nasze kiełbasy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama