Dziennik "Lietuvos Żinios" donosi, że litewski spawacz za godzinę pracy w Możejkach otrzymuje 16 litów (ponad 3 euro). Tymczasem Polak - 16 euro. Gazeta twierdzi, że takich przykładów traktowania Litwinów, jako pracowników kategorii B, jest więcej.
Ponieważ litewska prasa rozdmuchała tę sprawę, aferą zainteresował się też litewski Instytut Prawa i Tolerancji. To ta instytucja złożyła doniesienie o dyskryminacji Litwinów do urzędu ds. równouprawnienia. Teraz urząd będzie przez kilka tygodni badał doniesienia prasowe.
Co na to Polacy? Wczoraj Możejkom wizytę złożył nowy prezes PKN Orlen, Piotr Kownacki. Na uroczystym spotkaniu zapewnił, że wynagrodzenia Polaków zatrudnionych w rafinerii nie będą wyższe niż specjalistów litewskich, bo wynagrodzenia na Litwie i w Polsce są zbliżone.
Skąd więc się wzięły różnice w pensjach? Otóż, jak właśnie wyjaśniono, podawani jako przykład przez litewski dziennik np. spawacze zarabiający po 3 euro są zatrudnieni nie w rafinerii, ale w spółkach, które działają na jej zlecenie. "Stawki pracowników tych firm są ustalane i wypłacane przez ich pracodawców, czyli wspomniane firmy zewnętrzne. PKN Orlen ani Możejku Nafta nie mają na to żadnego wpływu" - wyjaśnia Dawid Piekarz, rzecznik prasowy polskiego koncernu.
Litwini zarzucają Polakom, że odkąd Orlen kupił litewską rafinerię w Możejkach, w firmie szerzy się dyskryminacja na tle narodowym. Litewscy pracownicy twierdzą, że Polacy są lepiej traktowani przez orlenowski zarząd. Zarabiają kilka razy więcej i mają fory u dyrekcji. Sprawą zajął się litewski urząd ds. równouprawnienia.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama