Andrzej Sadowski, Centrum Adama Smitha

Niższe podatki można by w Polsce wprowadzić już jutro. Tłumaczenie, że budżet nie wytrzyma, jest jawną drwiną z obywateli. Przecież coś, co ma być dobre za dwa lata, byłoby dobre i teraz. Dopóki Ministerstwo Finansów będzie się posługiwało arkuszem kalkulacyjnym, w którym wysokie podatki oznaczają wysokie wpływy do budżetu, tak długo nie ma szansy na niższe podatki. Im większe obciążenie podatkami, tym większa przestępczość. Rząd powstrzymuje ludzi od aktywności gospodarczej. A najgorsze, że będzie się tak działo jeszcze przez dwa lata. Kilkanaście miesięcy po rozpoczęciu rządów to trochę za późno, aby przedstawiać plany na kolejne lata. Polityczne slogany mają niewiele wspólnego z realnymi rozwiązaniami. Pomysły na reformę finansów publicznych słyszymy od lat, ale jeszcze nikt się jej nie podjął. Powinno się zlikwidować NFZ, a do rozliczeń w służbie zdrowia wystarczyłby departament w Ministerstwie Zdrowia. Taka reforma wymaga tylko decyzji politycznej, ale wątpię, aby na to pozwoliła rzesza polityków, którzy z tego żyją. Żaden wzrost gospodarczy nie motywuje do obniżania podatków, raczej do zwiększonej konsumpcji. Wzrost gospodarczy cieszy tylko polityków, potencjał Polski jest znacznie większy.



Prof. Witold Orłowski, PricewaterhouseCoopers


Nie nadużywajmy słowa reforma. Reforma finansów publicznych to szereg poważnych zmian, które muszą dotyczyć także wydatków publicznych. To, co zaproponowała min. Zyta Gilowska, to jedynie kilka elementów prawdziwej reformy finansów państwa. Popieram propozycję obniżenia kosztów pracy i usprawnienia działania instytucji państwowych. Jednak mam poważne wątpliwości, czy uda się to wcielić w życie. Przecież w ubiegłym roku Zyta Gilowska zapowiadała podobne reformy i nic z tego nie wyszło. Aby obniżka podatków była realna, należy poszukać oszczędności po stronie wydatków. Mrzonką jest przekonanie, że po zmniejszeniu obciążenia podatkowego wzrastają wpływy do budżetu. W krótkiej perspektywie czasu powstanie dziura, którą trzeba będzie załatać. Plan Hausnera był czymś wielokrotnie szerszym, bo dotykał także wydatków na cele społeczne, które stanowią połowę budżetu. Bez ruszenia tych wydatków nie ma mowy o reformie.



Mirosław Gronicki, były minister finansów w rządzie Marka Belki

Byłbym bardzo ostrożny w ocenie zmian, jakie zamierza wprowadzić obecny rząd. Podobnie, jak w zeszłym roku brak woli politycznej co do przeforsowania istotnych dla gospodarki reform może skutkować fiaskiem całego programu. Nie możemy zapominać, że to dopiero wstępny projekt i dopóki nie pojawią się odpowiednie zapisy w ustawie budżetowej, realizacja planu stoi pod dużym znakiem zapytania. Projekt oceniam wyłącznie jako autorską propozycję Ministerstwa Finansów, która bez odpowiedniej woli politycznej - a takiej jak dotychczas brakowało - może przepaść przy tworzeniu budżetu na rok 2008. Rząd może mieć również spore problemy ze zrekompensowaniem mniejszych wpływów do budżetu, właśnie po redukcji poziomu składek rentowych czy też po obniżeniu stawek podatku od osób fizycznych. Na razie więc cały projekt należy rozpatrywać bardziej kategorii pobożnych życzeń niż rzeczywistego przełomu w reformie. Spodziewam się więc powtórki scenariusza z zeszłego roku - wówczas targi i spory polityczne o kasę storpedowały jakiekolwiek próby zmian i zreformowania systemu finansów państwa.



Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP

Jednym z podstawowych problemów, z jakim borykają się obecnie rodzimi pracodawcy to właśnie pozapłacowe koszty pracy. Wysoki poziom składek zdecydowanie zniechęca przedsiębiorców do tworzenia nowych miejsc pracy, powodując różnego rodzaju patologie - w tym bardzo niekorzystny dla gospodarki rozwój szarej strefy. W tej sytuacji decyzja o istotnej redukcji obciążeń nakładanych na firmy z pewnością korzystnie wpłynie na poziom zatrudnienia. Z drugiej jednak strony szkoda, że głębsze zmiany i próba reformy finansów publicznych są wprowadzane z tak dużym opóźnieniem. Na taki bowiem krok rząd powinien zdecydować się już kilka lat temu - wówczas przeszkodą była słaba koniunktura gospodarcza. Teraz warunki są zdecydowanie lepsze i bez próby istotnych zmian w sferze finansów publicznych w dłuższym terminie możemy mieć kłopoty z utrzymaniem obecnego wzrostu gospodarczego. Pojawia się też istotne zagrożenie - przy braku odpowiedniej dyscypliny finansowej rząd może ponieść fiasko, bowiem ograniczenie kosztów i mniejsze wpływy do budżetu zaowocują zwiększeniem deficytu budżetowego.






























Reklama