"Putin i Łukaszenka szybko dogadają się w sprawie wysokości ceł i opłat tranzytowych za przesył rosyjskiej ropy na Zachód" - nie ma wątpliwości Ryszard Kaczmarek, prezes BM Reflex, firmy monitorującej rynek paliw. "Bo ani Białorusi, ani Rosji nie zależy na przeciąganiu tego konfliktu. Białorusini nie mają własnych surowców i nie mogą narażać się zbytnio Rosji, od której są energetycznie uzależnieni. Rosjanie natomiast boją się kar za niewywiązywanie się z kontraktów na dostarczanie ropy do Polski i Niemiec" - tłumaczy.

A to oznacza, że konflikt raczej nie powinien mieć wpływu na wysokość cen paliw w Polsce. Na razie możemy korzystać z naftowych zapasów, które - zdaniem specjalistów - starczą nam na około 80 dni. Ponadto, nawet gdyby konflikt przedłużył się do dwóch miesięcy, zawsze możemy sprowadzać ropę za pomocą naftoportu w Gdańsku. Będzie to droższa forma transportu niż przesył surowca ropociągiem, ale - jak podkreślają specjaliści - tylko nieznacznie.

"W takiej sytuacji cena paliw w Polsce może pójść w górę o kilkanaście procent. Ale i to nie jest wcale pewne, bo cena benzyny zależy także od wielu innych czynników, m.in. od jej cen na światowych giełdach i od marż rafineryjnych" - mówi Ryszard Kaczmarek z BM Reflex.



Reklama