Wirus dotarł do nas aż z Afryki. Najpierw zaraził bydło w krajach Europy Zachodniej. Chore zwierzęta przyjechały transportem do Polski. Wiadomo już, że z Holandii. Polskie służby weterynaryjne znalazły wirusa u trzech przebadanych krów.

Reklama

Choroba objawia się sinieniem języka i owrzodzeniem przewodu pokarmowego. Weterynarze uspokajają, że choroba nie jest groźna dla ludzi, ale jeść mięsa z zarażonego zwierzęcia absolutnie nie można. Dlaczego? Z tych samych powodów, dla których nie można jeść drobiu zarażonego ptasią grypą. Wirus mógłby się zmutować.

Wiadomo, że zwierzęta nie zarażają się od siebie nawzajem. Chorobę przenoszą między nimi komary. "Będziemy je na wiosnę łapać i badać" - obiecuje dziennikowi.pl Tadeusz Wijaszka, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.

"Jeśli okaże się, że mamy w Polsce epidemię, najgorsze będą konsekwencje ekonomiczne. Nie tylko Rosja będzie nam blokowała granicę. Import zawieszą też kraje Unii Europejskiej. A to do Wspólnoty eksportujemy najwięcej mięsa. Odkąd wstąpiliśmy do Unii, nasz eksport mięsa na Zachód wzrósł o 50 proc." - przypomina Tadeusz Wijaszka.

Reklama