Kreml prowadzi brudną politykę gazową. Wykorzystuje w niej służby specjalne, rosyjskie koncerny gazowe, a nawet mafię. Robi przy tym dobrą minę do złej gry. Bo tak naprawdę Rosja szantażuje gazem niemal całą Europę. Pokazuje w ten sposób światu, że ten kto ma surowce strategiczne, ten rządzi.

Szczególnie obrywa się w tej grze Ukrainie, która po antykremlowskiej, tzw. pomarańczowej rewolucji w 2004 r., stała się dla Rosji politycznym wrogiem. Po przewrocie, w którym Ukraina obrała prozachodni kurs, Rosja przykręciła jej kurki z gazem. Oficjalnie dlatego, że Ukraina nie magazynowała u siebie odpowiedniej ilości gazu, a tak było w kontrakcie. Efekt był taki, że spadło ciśnienie w całym gazociągu i gaz nie popłynął m.in. do Polski i Włoch.

Problem w tym, że w negocjacjach gazowych z Rosją Ukraina stoi na przegranej pozycji. Gaz dociera do niej za pomocą rurociągu kontrolowanego przez byłego prezydenta Ukrainy, prorosyjskiego Leonida Kuczmę. "Financial Times" twierdzi, że w rurociągu udziały ma także rosyjska mafia i tajemnicza spółka ze Szwajcarii, której faktycznym właścicielem jest Gazprom. Wniosek: cały przesył gazu do Ukrainy kontroluje prezydent Rosji Władimir Putin.



Reklama