Dłużej już czekać nie można - mówią oburzeni pracownicy szczecińskiej fabryki kontenerów. W ciągu roku długi zakładu wzrosły o trzy miliony i już przekraczają siedem. Jak to możliwe? Sami się dziwią, bo zamówienia płynęły z całego świata.

Reklama

Kłopoty zaczęły się kilka lat temu. Zakład kolejno przejmowali Niemcy, potem Norwegowie. Za każdym razem ogłaszając upadłość. Zaczęło brakować pieniędzy na materiały do produkcji kontenerów. Zamówienia były realizowane z opóźnieniem. Kontrahenci zaczęli się wycofywać, część nie zapłaciła za pracę. Długi rosły, ale nie w tak drastycznym tempie jak obecnie - opowiadają z przerażeniem pracownicy.

Dlatego wzięli się do działania. Swoją wściekłość przelali na dyrektora, który wciąż obiecywał, że pieniądze się znajdą... jutro, za tydzień, za miesiąc. Dziś już nie wierzą i nie wpuszczają go do zakładu. Za to zawiadomili prokuratora.