O co chodzi? O smutne wyliczenia! Ta data uzmysławia Polakom, że tak naprawdę połowa zarobionych pieniędzy trafia do państwowej kiesy. Dokładną datę, co roku nieco inną, wyliczają ekonomiści z Centrum im. Adama Smitha, którzy święto wymyślili. A wbrew pozorom wyliczenie jest bardzo proste. Naukowcy sprawdzają, jaka część dochodów państwa idzie na wydatki publiczne, czyli np. zdrowie, policję czy wypłaty dla polityków. W tym roku ten udział w PKB wynosi 47,49 proc. I dokładnie ta część roku mija dzisiaj!
"Data ta ma charakter symboliczny, ale odzwierciedla niepokojący stan gospodarki. Podobnie jak w kilku ostatnich latach, polski podatnik oddaje fiskusowi blisko połowę zarobionych w 2006 roku pieniędzy" - napisali ekonomiści CiAS w tegorocznym komentarzu.
Ale to nie wszystko! W tym roku nasz smutek powinien być jeszcze głębszy. Święto wypadło bowiem o jeden dzień później. Oznacza to, że minister finansów bardziej szasta naszymi pieniędzmi! I choć ekonomiści podkreślają, że w połowie lat 90. Dzień Wolności Podatkowej wypadał jeszcze później, bo na początku lipca, czy faktycznie jest to jakaś pociecha?
Mamy święto! Dziś wypada Dzień Wolności Podatkowej. Wreszcie zaczynamy zarabiać na siebie a nie na fiskusa. Tylko pytanie: cieszyć się, czy rzewnie zapłakać? Bo przecież minęło już prawie pół roku, a tak naprawdę... jeszcze nic nie wpadło do naszych kieszeni!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama