Codziennie kilkuset rodaków bierze kredyt o wartości ponad 100 tys. złotych każdy. Rekordy popularności biją tanie kredyty we frankach szwajcarskich, których oprocentowanie często wynosi poniżej 2 proc. rocznie. Na spłatę tych pożyczek mogą sobie pozwolić nawet ludzie o przeciętnych dochodach. Komuś to jednak przeszkadzało.
Nadzór bankowy zalecił, aby banki oferowały przede wszystkim kredyty hipoteczne w złotówkach. Dlatego od przyszłego miesiąca trudniej będzie dostać kredyt w obcej walucie. Ograniczenia mają chronić banki przed niewypłacalnością uboższych klientów. Inspektorzy stwierdzili, że - przyznając kredyty we frankach szwacjarskich - instytucje finansowe nie zabezpieczają się wystarczająco na wypadek drastycznego spadku kursu złotego. Dlatego podniesiony zostanie wymagany pułap zarobków kredytobiorcy.
Po 1 lipca chcąc dostać kredyt walutowy, np. 50 tys. franków szwajcarskich, trzeba będzie wykazać się poborami o 30 proc. wyższymi, niż jest to wymagane obecnie. Wielu mniej zarabiających Polaków straci przez to szansę na uzyskanie nisko oprocentowanego kredytu i zakup wymarzonego mieszkania.
Polacy nie są w ciemię bici. W bankach ustawiają się kolejki po nisko oprocentowane kredyty mieszkaniowe we frankach szwajcarskich. Kto żyw chce zdążyć przed wprowadzeniem ograniczeń. Po 1 lipca kredyt walutowy dostaną tylko ci lepiej zarabiający.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama