PAP: Panie premierze, pomysł by pensja minimalna wynosiła za parę miesięcy 2600 zł, 3 tys. zł na koniec 2020, a 4 tys. zł od końca 2023 roku to spore zaskoczenie. Cel ambitny, ale czy realny?

Mateusz Morawiecki: Wiem, że dla niektórych może to być zaskoczenie. Ale chcemy zakończyć rozdział w najnowszej historii Polski pt. kraj niskich pensji i taniej siły roboczej. Autorzy polskiego modelu rozwoju czasów transformacji byli wręcz dumni z tego, że owoce polskiego wzrostu trafiały głównie do innych państw i elit gospodarczych w Polsce, a nie do portfeli większości polskiego społeczeństwa. Czasem trzeba dokonywać odważnych decyzji, jeśli ma się ambicję zmiany rzeczywistości na lepszą. Chcemy budować państwo dobrobytu, a w średniej i dłuższej perspektywie uczynić z Polski najlepszy kraj do życia w Europie. To cel ambitny, czasami będzie trudno, bo wielu nie będzie zależało na tym, żeby Polska nie była silna, ale jest to cel realistyczny. Podparty naszą sprawczością, determinacją i wiarygodnością w realizacji zobowiązań, a to znak firmowy rządów Prawa i Sprawiedliwości, co przyznają nawet nasi polityczni przeciwnicy oraz rynkowi sceptycy. Dobrobyt jest wyborem, ale wymaga mądrej i odpowiedzialnej polityki gospodarczej.

Reklama

PAP: Jakie argumenty ekonomiczne przemawiają za tak skokowym podwyższeniem płacy minimalnej?

M.M.: Istnieje szereg argumentów za szybszym wzrostem płacy minimalnej. W okresie transformacji płace w Polsce rosły wolniej niż w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech. To była pułapka, przez którą dziś zmagamy się z wieloma problemami społecznymi, jakimi są efekty masowej emigracji czy pracujący, którzy jeszcze do niedawna nie mogli związać końca z końcem. Spójrzmy na historię Zachodu...

Reklama

PAP: No właśnie. Czy w tym "zachodnim" kontekście Polska nie będzie jednak ewenementem?

M.M.: Zdecydowanie nie. Tu mamy kolejne argumenty za wyższą płacą minimalną. Otóż, pamiętajmy o tym, że w latach 70-tych i 80-tych na Zachodzie, płaca minimalna wynosiła nawet ok. 50-55, niekiedy nawet 60 proc. średniej pensji, co mocno redukowało nierówności dochodowe w tamtejszych społeczeństwach. To był jeden z ważnych mechanizmów budujących dzisiejszą klasę średnią w państwach Zachodu. Chciałbym też w tym miejscu przypomnieć słynny apel siedmiu noblistów z 2014 r. o podwyższenie płacy minimalnej w USA. Podpisało się finalnie pod nim około 600 ekonomistów. Świat akademii coraz mocniej zaznacza, jak ważne jest skorelowanie minimalnych wynagrodzeń z wynagrodzeniami średnimi. W Polsce prowadzimy politykę gospodarczą zawartą w Planie na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju - planie opartym na sprawdzonych historycznie rozwiązaniach, wynikach badań najlepszych ekonomistów świata i zdrowym rozsądku. To, że Polska jest dziś w oczach niemieckich gazet przykładem małego cudu gospodarczego jest dowodem, że nasza polityka gospodarcza działa. Polska ma odwagę być liderem pozytywnych zmian, nawet globalnie. W zakresie redukcji luki VAT jesteśmy bezapelacyjnym liderem europejskim, co właśnie parę dni temu potwierdziła również Komisja Europejska.

Reklama

PAP: Nie obawia się pan reakcji przedsiębiorców?

M.M.: Mam świadomość, że te propozycje mogą wywoływać różne komentarze w środowisku przedsiębiorców. Niemniej, systematycznie wprowadzamy rozwiązania pomagające się rozwijać polskim przedsiębiorcom. Dwukrotna obniżka podatku CIT, mały ZUS dla najmniejszych firm osiągających niskie przychody, "przycięliśmy" o blisko połowę stron produkcję nowego prawa, kiedyś to było 30 tys. stron rocznie, dziś ok. 16 tys. Wszystko po to, żeby z biegiem lat było mniej formalności i biurokracji. Zredukowaliśmy też o ok. 40 proc. liczbę kontroli skarbowych w polskich firmach, zwiększając zarazem ich skuteczność, bo mamy dziś w skarbówce najnowsze rozwiązania informatyczne. Obowiązuje Konstytucja Biznesu, która cywilizuje relacje na linii administracja-przedsiębiorca. Mamy dziś zupełnie inne otoczenie i wsparcie biznesu w Polsce. Choć zajmie trochę czasu, zanim urzędnicy nauczą się stosować nowe przepisy. Chciałbym mocno podkreślić, że jest w najlepszym interesie polskich przedsiębiorców, by nasza gospodarka stała się jak najszybciej zaawansowaną technologicznie gospodarką wysokich pensji.

PAP: Przedsiębiorcy zawsze oczekują konkretnych ulg, zmniejszenia kosztów...

M.M.: Ogłosiliśmy kolejne w Lublinie. Chcemy podnieść ryczałt dla małych i średnich firm do 1 mln euro ich przychodu, a następnie do 2 mln euro - to ok. 9 mln złotych, naprawdę sporo z perspektywy małego biznesu. Wyższy ryczałt to zdjęcie z przedsiębiorców niepotrzebnych obowiązków formalnych, mniej biurokracji, swoista mała pozytywna rewolucja w łatwości płacenia podatków. Uwolnienie energii małych polskich firm, by skupiły się na rozwoju, a nie obsługiwaniu formalności podatkowych. Powiązanie ZUS z dochodem też jest rozwiązaniem oczekiwanym, odzwierciedlającym realia gospodarcze i postulaty przedsiębiorców.

PAP: A co z ryzykiem utraty konkurencyjności polskiej gospodarki przy szybkim wzroście płacy minimalnej? Tu też, pana zdaniem, nie ma powodów do obaw?

M.M.: Podniesienie pensji minimalnej to okazja doświadczenia radykalnego skoku produktywności, gdyż zwłaszcza małe i średnie polskie firmy mają problem z niską produktywnością, która jest dużo poniżej zachodniej. Chcemy, żeby firmy miały impuls, by przestać konkurować tanią siłą roboczą, a zaczęły inwestycjami i innowacyjnością, podobnie jak to się dzieje w Czechach i Europie Zachodniej. Jest też wiele rozwiązań, o których myślimy, a które mogą radykalnie podnieść produktywność polskich firm. Ponadto posiadanie własnej waluty daje każdemu krajowi narzędzia reagowania na wypadek scenariusza negatywnych efektów wzrostu płac oderwanego od produktywności. Własna waluta to kluczowy instrument bezpieczeństwa ekonomicznego. Polski wzrost płac będzie mocno zakotwiczony we wzroście produktywności. To nasza strategia rozwoju.

PAP: Płaca minimalna to element cywilizowania rynku pracy. A podnoszenie innowacyjności?

M.M.: Zależy nam na unowocześnieniu technologicznym polskich firm, ich większych inwestycjach i ekspansji zagranicznej. Automatyzacja jest warunkiem koniecznym nowoczesnej gospodarki, będąc równocześnie gwarantem wzrostu pensji. Jesteśmy zdeterminowani do budowania gospodarki wysokich pensji, ale to wymaga przejścia na nowy poziom technologiczny i koniec zasady niskich płac, co jest ze sobą nierozerwalnie związane. Mamy jeszcze wiele ciekawych pomysłów na polski skok technologiczny. Dobrobyt Polski zależy od dobrobytu polskich firm i polskich pracowników. Mamy tego absolutną świadomość, dlatego chcemy ułatwiać życie przedsiębiorcom, ale też pracownikom. Niestety, element pracowniczy był mocno niedoceniany w czasach transformacji. Polska jest krajem wspaniałych, ciężko pracujących ludzi. Zresztą chciałbym przypomnieć, że rewolucja przemysłowa w Wielkiej Brytanii wzięła się m.in. ze stosunkowo szybko rosnących pensji angielskich pracowników. Jeden z najwybitniejszych historyków światowej gospodarki, prof. Robert Allen, mocno podkreślał, że rewolucja przemysłowa rozpoczęła się właśnie w Europie, a nie Chinach czy gdzieś indziej także z racji wysokich pensji.

PAP: Czy u podstaw rewolucji przemysłowej nie leżały wynalazki? Takie, jak chociażby silnik parowy i cała gama innych innowacji, usprawniających przemysł?

M.M.: Wysokie pensje angielskiej siły roboczej były kluczowym, ale oczywiście nie jedynym powodem tego, że rewolucja przemysłowa narodziła się w Europie. Niemniej, to właśnie dzięki stosunkowo szybko rosnącym pensjom kapitał zaczął inwestować w ulepszenia technologii w energii, kolei i przemyśle. Stało się to bardzo racjonalne ekonomicznie. Przepraszam za ten element historyczny, ale gospodarka to system naczyń połączonych, również na osi czasu. Kapitał, dobra organizacja pracy przez specjalizację, wynalazczość, instytucjonalny system wspierający rozwój, to wszystko razem tworzy ekonomiczną rzeczywistość. Te inne elementy również zaistniały w Europie.

PAP: To czym - pana zdaniem - jest tak naprawdę model wzrostu pensji minimalnej w Polsce, proponowany przez Prawo i Sprawiedliwość?

M.M.: Przestawieniem polskiej zwrotnicy rozwoju ku nowoczesnej gospodarce i społeczeństwu dobrobytu. Polska rewolucja technologiczna, niczym kiedyś brytyjska, będzie wreszcie konsekwencją wysokich pensji, co daje nam szansę szybszego dogonienia Niemiec niż dziś wielu ekonomistów i komentatorów sobie wyobraża. 500plus miało być niemożliwe, a Polska miała się stać drugą Grecją. Zamiast tego mamy największy w historii transfer społeczny przy spadającym długu publicznym i jesteśmy liderem europejskiego wzrostu. Wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę pracy, żeby ludzie zarabiali godnie miało doprowadzić do masowych zwolnień, a mamy dziś najniższe bezrobocie w ostatnim 30-leciu. Potrafimy łamać szklane sufity rozwoju i myśleć o nim odpowiedzialnie. Rozsądna i kompleksowa polityka wzrostu nigdy nie jest dogmatyczna. Nie ma zdrowej gospodarki, w której owoce wzrostu są bardzo trudno dostępne dla tych, którzy je współtworzą. Nie zgadzam się na model niektórych państw Ameryki Łacińskiej. Polski model dobrobytu ma być modelem solidarnego i sprawiedliwego wzrostu.