Puste faktury to takie, które dokumentują fikcyjny obrót. Niektórzy podatnicy kupują je świadomie, by pomniejszyć VAT należny od własnej sprzedaży o ten naliczony na pustej fakturze i wrzucić taką fakturę w koszty – dzięki czemu z kolei można pomniejszyć podatek CIT. Dlatego Ministerstwo Finansów już dawno wypowiedziało wojnę handlarzom pustych faktur. Ale dopiero od 2016 r. zaczęło odnosić pierwsze sukcesy. Wtedy padł absolutny rekord liczby ujawnionych dokumentów tego typu i kwot, na jakie je wystawiono: 421,3 tys. na prawie 104 mld zł.
Choć liczba fałszywek rośnie, to powtórki sprzed dwóch lat raczej nie będzie. Trudno zakładać, że po dwóch latach zagęszczania podatkowego sita proceder znów zaczął przybierać na sile. To raczej ujawnienie tego, co do tej pory było przed fiskusem zakryte. Dwa lata temu katalizatorem było pierwsze wprowadzenie jednolitego pliku kontrolnego, który jest zestawieniem informacji o jej transakcjach i rozliczeniach podatkowych w danym miesiącu. Początkowo dotyczyło to tylko dużych firm. W tym roku impulsem było znaczące rozszerzenie obowiązku składania JPK: od stycznia tego roku muszą to robić już wszyscy przedsiębiorcy, włącznie z mikrofirmami.
Obowiązek składania JPK przez mikrofirmy mógł mieć decydujące znaczenie. Bo wystawianie pustych faktur było w nich dominującą formą nadużyć. Na przykład ktoś sobie zakładał dwie firmy i wystawiał między nimi faktury na jakieś usługi, żeby zoptymalizować rozliczenia VAT. JPK ukróciło ten proceder – mówi Radosław Piekarz, doradca podatkowy z kancelarii A&RT.
Reklama
Wyłapane puste faktury to efekt przeprowadzonych już kontroli przez służby KAS, kierowanych do konkretnych podatników po analizie danych z jednolitych plików kontrolnych. Na to, że wyniki pierwszego półrocza są pokłosiem szerszego stosowania JPK w mikroprzedsiębiorstwach, nie ma dowodów, ale wzrost liczby ujawnionych fałszywek do 152,4 tys. z 98,4 tys. rok wcześniej to mocna poszlaka. Narzędzia, jakimi teraz dysponuje fiskus, pozwalają mu zarzucać sieć dość daleko: wykrycie jednej fikcyjnej faktury to początek, można sprawdzić, czy jej wystawca nie generował podobnych fałszywek dla innych podatników.
Reklama
Co oznacza wzrost liczby ujawnionych pustych faktur? Na papierze zwiększą się należności podatkowe, jakie budżet powinien uzyskać – a z czym ma problem. Widać to już w rządowych dokumentach. Na koniec tego roku należności podatkowe mają wynosić ponad 114,6 mld zł, o prawie 12 proc. więcej niż na koniec ubiegłego roku. Na koniec 2019 r. będzie to już 128,8 mld zł, czyli o 12,4 proc. więcej niż na koniec 2018 r. Lwia część to niezapłacone podatki pośrednie, VAT i akcyza – tu należności mają wzrosnąć o prawie 13 proc. I głównie dlatego, że fiskus ma szybciej i łatwiej namierzać oszustów, w tym tych, którzy wystawiają puste faktury. Ale to statystyka: ściągnięcie podatku z pustej faktury graniczy z cudem. Przyznaje to resort finansów, który w uzasadnieniu do projektu budżetu na przyszły rok wymienia sześć powodów takiego stanu rzeczy. Najważniejszy: handlarze pustych faktury to na ogół firmy krzaki. Gdy dojdzie do kontroli skarbowej, taka firma często nie prowadzi już działalności, a kontakt z jej przedstawicielami jest niemożliwy. Adres firmy to wirtualne biuro, wynajęte na krótko, adresy nie są aktualizowane w Krajowym Rejestrze Sądowym, co utrudnia wszczęcie postępowań egzekucyjnych. Prezesi to albo obcokrajowcy, albo osoby bez majątku – co też uniemożliwia odzyskanie należności. A właściciele to słupy, czyli osoby udostępniające swoje dane za pieniądze.
W przypadku znikających spółek wszystkie późniejsze działania wierzyciela – wyjawienie majątku, przeniesienie odpowiedzialności, zakaz prowadzenia działalności – skazane są na niepowodzenie, bo sądy żądają od organu podatkowego wskazania adresów do korespondencji, które niejednokrotnie są nieaktualne lub niepełne – podaje resort finansów w projekcie. A jak wygląda skuteczność egzekucji należności z pustych faktur, wiemy m.in. z raportów Najwyższej Izby Kontroli. W rekordowym 2016 r. dyrektorzy urzędów kontroli skarbowej i naczelnicy urzędów skarbowych wydali decyzje nakazujące płatność VAT na 34,7 mld zł, co było kwotą o prawie 13 mld zł większą niż w 2015 r. Ale wpłaty na poczet należności wynikających z tych decyzji zmniejszyły się ze 160,6 mln zł w 2015 r. do 135,1 mln zł w 2016 r.
Dlatego MF jest bezwzględne dla podatników, z którymi kontakt jest utrudniony: są z automatu wykreślani z rejestrów VAT, więc nie mogą wystawiać faktur. System zasilany jednolitymi plikami kontrolnymi od razu to wyłapuje. W tym roku faktur wystawionych przez firmy nieobecne w rejestrze jest dużo. W ciągu I półrocza wykryto 155,4 tys. dokumentów o wartości netto prawie 1,4 mld zł. W całym ubiegłym roku było to 165,5 tys. faktur na prawie 2,1 mld zł netto. Co daje takie ujawnienie? Można zablokować zwrot VAT, którego podatnik chciałby dokonać na podstawie takiej faktury.
MF podkreśla, że najważniejsze jest wyłapywanie fałszywek właśnie na tym etapie – wówczas można wyeliminować skutki podatkowe procederu i nie ma problemu z odzyskiwaniem należności. Przedstawiciele resortu stwierdzają wprost, że duże nadzieje wiążą z coraz bardziej wydajną analityką danych z jednolitych plików kontrolnych. Ale w resorcie nadal pracują nad pomysłem rozwiązania przypominającego zakup kontrolowany pustych faktur. Fiskus mógłby odpowiadać na ogłoszenia w rodzaju "sprzedam koszty" po to, by zbierać dane o handlarzach fałszywek. I sprawdzać, komu oferowali swojego "produkty" wcześniej. Bo to o nabywców fiskusowi głównie chodzi. MF liczy na efekt psychologiczny, który nastąpi po wprowadzeniu nowego narzędzia: potencjalni chętni na puste faktury powinni zrezygnować z zakupu w obawie przed namierzeniem. A ci, którzy już popełnili ten błąd, być może sami zechcą go naprawić, składając korektę rozliczenia podatkowego. Ale pomysł, choć ma już rok, nadal nie wyszedł z fazy analiz.
Radosław Piekarz uważa, że i bez zakupu kontrolowanego zjawisko handlu pustymi fakturami powinno się kurczyć. Bo efekt psychologiczny już jest, a oprócz JPK wywołały go też inne działania MF, np. pakiet paliwowy.
U swoich klientów widzę, z jak dużą starannością podchodzi się do rozliczania VAT, do rozstrzygnięć, czy daną fakturę można odliczyć, czy nie. Analiza ostrożnościowa jest powszechna – mówi Radosław Piekarz.