Polskie obligacje są odporne na napięcie w strefie euro. Hiszpańskie papiery 10-letnie miały wczoraj rentowność na poziomie 6,72 proc. To prawie tyle co w listopadzie 2011 r., kiedy to nerwowość na rynkach finansowych sięgała zenitu i rozładowała ją dopiero pierwsza operacja LTRO EBC – tania długoterminowa pożyczka dla banków komercyjnych. Analitycy mówią teraz o nastrojach bliskich paniki i czekają, kiedy rentowność hiszpańskich papierów przełamie barierę 7 proc.
Inny klimat panuje na polskim rynku. Rentowność 10-letnich obligacji spadła wczoraj do ok. 5,33 proc. To jeden z najniższych poziomów w tym roku. Najprawdopodobniej na rynek wrócili inwestorzy zagraniczni. Przedstawiciele resortu finansów już kilka dni temu mówili, że napływ kapitału zagranicznego w maju był najwyższy w tym roku. Polskie papiery długoterminowe są znów postrzegane jako atrakcyjne, o czym świadczy zmniejszenie się spreadu w stosunku do obligacji niemieckich. Spread to różnica między rentownościami. Im mniejsza, tym obligacja jest uważana za bezpieczniejszą. Europa porównuje się do Niemiec, bo one w tej chwili uważane są za najbardziej wiarygodne na Starym Kontynencie.
Spread między polskimi 10-letnimi obligacjami a papierami niemieckimi wynosi 382,23 pkt. W czasie największego napięcia pod koniec 2011 r. było to 442,8 pkt. Ostatnio tak dużą różnicę mieliśmy pod koniec maja, wynosiła wówczas 426,2 pkt. – Prawdopodobieństwo, że deficyt spadnie w tym roku do około 3 proc. PKB, jest duże, stąd pozytywne oceny agencji ratingowych. Jesteśmy postrzegani jako bezpieczna przystań regionu, obok Czech – mówi Agnieszka Decewicz, ekonomistka BZ WBK. O tym, że chętnych na polski dług nie brak, świadczą wyniki ostatniej emisji euroobligacji, na której MF sprzedało papiery za 1,5 mld euro przy popycie na 4 mld, uzyskując najniższą w tym roku rentowność – 3,77 proc. Według ekonomistki BZ WBK dzięki tej emisji rząd sfinansował już około 73 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych – co także korzystnie wpłynie na ich notowania. Ale duża niewiadoma to zachowanie rynku po greckich wyborach w niedzielę. Jeśli wygrają je ugrupowania niechętne cięciom, wzrost niechęci do ryzyka u inwestorów mógłby się przełożyć na wzrost rentowności obligacji. Zdaniem Decewicz rentowności nie powinny jednak wzrosnąć bardziej niż do 5,50 – 5,60 proc.