Już w tej chwili istnieją osobne dla strefy euro schematy finansowania walki z kryzysem. To Europejski Instrument Stabilności Finansowej (EFSF) i skup obligacji przez EBC. Nowym będzie fundusz wzrostu zasilany częściowo z niewykorzystanych funduszy strukturalnych. W ten sposób Europa będzie miała dwie budżetowe prędkości – strefy euro i reszty.
Na rynku bankowym do podziału Unii na dwie kategorie dojdzie po zmianie statusu Europejskiego Instrument Stabilności Finansowej. Jeśli Rada Europejska umożliwi bezpośrednie wsparcie banków strefy euro. Chodzi o uspokojenie rynków co do kondycji banków hiszpańskich obciążonych złymi kredytami po załamaniu rynku nieruchomości.
To byłaby znacząca zmiana zasad działania Unii. Do tej pory Komisja Europejska skrupulatnie dbała o to, aby w ramach jednolitego rynku warunki konkurencji były równe dla wszystkich. Mimo znacznie większych możliwości budżetowych Niemcy czy Francja nie mogły w większym stopniu wspierać swoich firm niż Polska czy Czechy – mówi DGP Cinzia Alcidi z brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS). Zmiana zasad działania EFSF (od lipca Europejski Instrument Stabilności, ESM) nie będzie cofnięta po przezwyciężeniu kryzysu, a banki ze strefy euro będą dzięki temu postrzegane przez rynki jako bezpieczniejsze od tych, które są spoza unii walutowej – dodaje Alcidi.
Zmiany dotkną również Europejski Bank Centralny (EBC). Od wybuchu kryzysu kupił obligacje "peryferyjnych" krajów strefy euro za ok. 250 mld euro, obniżając koszty obsługi ich długu. Teraz jednak przywódcy UE mogą poprzeć jeszcze większą operację skupu obligacji, aby uniknąć niewypłacalności Hiszpanii i Włoch na wypadek wyjścia Grecji ze strefy euro.
Reklama
Różnica między rentownością 10-letnich polskich i włoskich obligacji wynosi obecnie zaledwie 20 punktów bazowych (0,2 proc.), choć Polska ma proporcjonalnie dwukrotnie mniejszy dług. To wynik dyskontowania przez rynki wsparcia przez EBC Włoch, na co Polska nie może liczyć – mówi DGP Fabian Zuleeg, ekspert European Policy Center w Brukseli.
Reklama
Prezydent Francji Francois Hollande zapowiedział, że w trakcie szczytu będzie mocno lobbował za ustanowieniem euroobligacji. Ten pomysł odrzucają Niemcy, jednak jest on możliwy do zrealizowania w skromniejszej postaci: poprzez wspólne obligacje emitowane dla realizacji konkretnych projektów. Wczoraj Rada UE uzgodniła z Parlamentem Europejskim pierwsze przedsięwzięcie w tej sprawie obejmujące obligacje o wartości 230 mln euro, emitowane w latach 2012 – 2014 i gwarantowane przez Komisję Europejską i Europejski Bank Inwestycyjny (EBI).
Plany co do EBI są jednak znacznie szersze. Bank miałby finansować projekty warte dodatkowo 200 mld euro, przede wszystkim w państwach unii walutowej. Podczas poniedziałkowego spotkania w Berlinie ministrowie finansów Niemiec i Francji uzgodnili także pomysł wykorzystania tych funduszy strukturalnych z lat 2007 – 2013, które nadal nie zostały wypłacone. W praktyce chodzi o ich przekierowanie z krajów biedniejszych (głównie Rumunii i Bułgarii), bo to one nie radzą sobie z przygotowaniem odpowiednich projektów.
Geuro – niemiecki sposób na Grecję
Deutsche Bank opracował alternatywny pomysł na przełamanie zapaści Grecji. Jego zdaniem władze w Atenach powinny wyemitować alternatywną walutę (geuro), w której mogłyby spłacać zobowiązania wobec swoich wierzycieli. Zdaniem DB to rozwiązanie pozwoliłoby Grekom uniknąć zarówno drakońskiego programu oszczędności, jak i wsparcia finansowego ze strony UE.