Takie dane szefowa resortu rozwoju regionalnego przedstawiła podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach. Przywołała dane Komisji Europejskiej z 17 sierpnia, zgodnie z którymi Komisja wypłaciła dotąd państwom członkowskim w sumie 96,2 mld euro, z czego blisko 21 mld euro - Polsce.

Reklama

Na kolejnych miejscach plasują się Hiszpania i Niemcy, które uzyskały z KE kwoty ponaddwukrotnie mniejsze - odpowiednio 10,3 i 9,08 mld euro. Kolejna w zestawieniu Portugalia otrzymała ponad 7,2 mld euro, a Węgry i Czechy odpowiednio 6,7 mld euro i 5,8 mld euro. Grecja dostała dotąd blisko 5,7 mld euro.

Środki przekazane dotychczas Polsce to 32 proc. alokacji zaprogramowanej dla Polski w ramach unijnej perspektywy finansowej 2007-13. Średni poziom płatności z KE dla państwa członkowskiego w stosunku do jego alokacji wynosił w sierpniu tego roku 28 proc.

W takim procentowym zestawieniu Polska lokuje się wśród unijnych państw w środku stawki. Zestawienie to jednak - według przedstawicieli resortu rozwoju regionalnego - nie pokazuje rzeczywistej skali wysiłku inwestycyjnego kraju.

Reklama

Estonia, która otrzymała z KE 40 proc. przyznanych jej funduszy, uzyskała kwotę ok. 15 razy mniejszą niż Polska. Litwa, która również otrzymała 40 proc., otrzymała ok. 7,5 razy mniej od Polski, a Irlandia (38 proc.) prawie 73 razy mniej.

Według minister, bardziej miarodajne jest zestawienie krajów z największymi budżetami unijnymi. Wśród tych państw czołówka jest wyrównana, przy czym Polska ma ponad 2,5 razy większy budżet od Niemiec i 3 razy większy od Portugalii.

W latach 2007-13 Polska ma otrzymać z UE prawie 68 mld euro, czyli ok. 270 mld zł. Rozdzielono już ponad 80 proc. tej puli, w tym 66,3 proc. w zawartych umowach - reszta to pieniądze zarezerwowane na zatwierdzone już projekty. Do 4 września na inwestycje współfinansowane z funduszy UE przeznaczono ponad 253,5 mld zł, z czego fundusze UE to prawie 175 mld zł.

Reklama

Bieńkowska powiedziała, że w kolejnej unijnej perspektyw finansowej (2014-2020) Polska nadal będzie "ogromnym biorcą" unijnych pieniędzy; być może trochę większym niż w obecnym okresie. Minister namawiała samorządy, aby już teraz wypracowywały projekty, dla których będą szukać unijnego wsparcia w nowej perspektywie.

Według Bieńkowskiej dziedziny, które na pewno będą mogły liczyć na unijne wsparcie, to m.in. innowacyjność (w tym sprawy kształcenia, współpracy nauki z biznesem oraz projekty związane z wdrażaniem innowacji) oraz humanizacja życia (edukacja, kultura, wspieranie regionalnej tożsamości, poprawa jakości życia). Minister zapowiedziała, że środki do regionów będą kierowane tak, aby odpowiadało to specyficznym potrzebom tych regionów.

Poniedziałkowa konferencja prasowa, w której uczestniczył także szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej pos. Tomasz Tomczykiewicz, miała - jak mówili jej organizatorzy - służyć m.in. rozliczeniu czteroletnich dokonań pochodzącej ze Śląska minister Bieńkowskiej i jej zastępcy, Adama Zdziebły. Oboje kandydują do Senatu w śląskich okręgach.

Jak podano podczas konferencji, na woj. śląskie w obecnej perspektywie finansowej UE przypada ok. 15 mld zł, z czego ok. 2 mld zł to środki z regionalnego programu operacyjnego, prowadzonego przez zarząd województwa, a ok. 13 mld zł to inwestycje ujęte w różnych programach operacyjnych. W woj. śląskim realizowanych jest 120 tzw. projektów kluczowych. W ramach "Innowacyjnej gospodarki" wsparcie dostało prawie 700 projektów.

Wiceminister Adam Zdziebło podkreślił, że wśród współfinansowanych ze środków UE projektów - oprócz wielu nowych dróg czy oczyszczalni ścieków - są m.in. projekty oparte na innowacjach. Wymienił wśród nich "Inteligentną koksownię", stworzenie Centrum Czystych Technologii Węglowych czy Śląskiego Centrum Naukowo-Technologicznego Przemysłu Lotniczego.

Minister Bieńkowska ubiega się o mandat senatora w okręgu obejmującym m.in. Mysłowice, gdzie mieszka, oraz niedalekie Tychy. Jednym z kontrkandydatów Bieńkowskiej jest znany śląski socjolog, popularny w mediach komentator śląskich spraw, prof. Marek Szczepański. Bieńkowska zapowiedziała, że nie uchyla się od ewentualnej debaty przedwyborczej z profesorem.