Minister finansów chce zacisnąć pasa bardziej, niż zakładał to w przyjętym 5 kwietnia Wieloletnim Planie Finansów Państwa. Wydatki, jakie zapisał w projekcie budżetu, są niższe o 2 mld zł. Oszczędności minister szuka m.in. w Funduszu Pracy.
Zaciskanie psa nie dziwi, bo w uzasadnieniu projektu budżetu jako jedno z największych zagrożeń dla wzrostu gospodarczego jest wymieniana nierównowaga w finansach publicznych. W tym roku deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 7,9 proc. PKB. Rząd stara się przekonać Brukselę i rynki finansowe, że jest w stanie szybko poradzić sobie z tym problemem. Pod koniec przyszłego roku ten deficyt ma wynieść mniej niż 3 proc. PKB.
Deficyt budżetowy ma więc być niższy w porównaniu z zapisanym w Wieloletnim Planie Finansów Państwa o 2 mld zł. A był to dokument przyjmowany zaledwie kilka tygodni temu. Budżet został też ułożony w ten sposób, że kolejny rok maleje udział wydatków budżetowych w relacji PKB. Choć nie jest to imponujący spadek – z 20,6 proc. do 20,2 proc. PKB. Utrzymaniu w ryzach naszych finansów ma też służyć reguła wydatkowa, która nie pozwala na wzrost wydatków o procent ponad inflację oraz zamrożenie płac w budżetówce. Nie ma też mowy o dużych wzrostach wydatków.
Największy wynika z rosnącej dotacji do FUS (nie obejmuje go reguła budżetowa), który jest spowodowany waloryzacją emerytur i rent. Dotacja będzie wyższa o 3 mld zł. Budżet przeznaczy też o 1,6 mld zł więcej na podwyżki dla nauczycieli (łącznie ze skutkami podwyżki od września tego roku). Wyższe mają też być o 1 mld zł wydatki na Narodowe Centrum Nauki i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
Reklama
Do tego o ponad 5 mld zł rosną wydatki na obsługę długu. Potrzeby pożyczkowe netto mają wynieść 46,7 mld zł (w tym roku miliard mniej), ale rekordowo rosną potrzeby pożyczkowe brutto – mówią, ile zadłużymy się na poczet przyszłorocznego budżetu, ale też ile wydamy na obligacje, które trzeba wykupić w przyszłym roku. Ta suma wyniesie aż 186 mld zł, podczas gdy w tym na ten cel ma zostać wydane 155 mld. Resort finansów tłumaczy taki wzrost tym, że w przyszłym roku kumuluje się wykup papierów wartościowych emitowanych w latach 2009 – 2010.
Reklama
Walce z deficytem sprzyja wzrost gospodarczy. Dochody podatkowe mają rosnąć, głównie właśnie dzięki niemu. W tym roku nasz PKB ma być wyższy o 4 proc. i o tyle samo wzrosnąć w kolejnym roku. Resort finansów szacuje, że w przyszłym roku nadal szybko będzie wzrastał import i eksport (oba o 8,5 proc.), utrzyma się też wzrost konsumpcji, która w skali roku wzrośnie o 3 proc.
Kolejny rok względnie wysokiego wzrostu gospodarczego, polepszająca się sytuacja na rynku pracy, ale też wysoka inflacja mają sprawić, że wyraźnie wzrosną dochody z PIT i CIT. Rekordowy będzie też wzrost dochodów z podatku od osób prawnych – mają być wyższe o niemal 20 proc. Wpływy z podatku od osób fizycznych mają wzrosnąć o blisko 10 proc. Niewiele mniejsze będą także wzrosty wpływów z podatków pośrednich – 8 proc. z VAT i 7 proc. z akcyzy. Nie zmieniają się zapowiadane wcześniej przychody z prywatyzacji. Według planów resortu skarbu w przyszłym roku ze sprzedaży państwowego majątku budżet pozyska 10 mld zł.