Pomysły polityków są różne: od możliwości rezygnacji z płacenia składki po rozmaite formy jej obniżenia. Każdy z ogólnopolskich komitetów wyborczych ma własną ofertę i liczy na wdzięczność przy urnach. – Gdyby to było takie proste, to w Polsce powstałaby już dawno partia przedsiębiorców z 10-proc. poparciem i rozdawałaby karty – mówi układający wyborcze prognozy Marcin Palade.

Reklama

Sami przedsiębiorcy patrzą na te propozycje ostrożnie. – Dziś najbardziej logiczne rozwiązanie to naliczanie składki od minimalnego wynagrodzenia lub proporcjonalnie od połowy dochodu, ale do wysokości 2,5-krotności przeciętne-go wynagrodzenia – uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Realizacja partyjnej oferty może doprowadzić do tego, że część przedsiębiorców nie wypracuje świadczenia albo będzie musiał się do niego dorzucić budżet.

Przedsiębiorco, czy zagłosujesz, jak obniżę ZUS?

Wszystkie partie idą w stronę cięcia kosztów ubezpieczeń społecznych dla prowadzących działalność gospodarczą

Reklama

Najdalej idą Polskie Stronnictwo Ludowe i Konfederacja: obiecują możliwość niepłacenia składki na ZUS wcale. W przypadku PSL to dowolność przy zachowaniu obecnego sytemu. Konfederacja proponuje zmiany systemowe – chce dać dowolność ubezpieczeń każdemu. "Obecne emerytury są wypłacane bezpośrednio ze składek osób obecnie pracujących, dlatego należy skończyć z fikcją, iż »oszczędzamy w ZUS« i powinny być one finansowane bezpośrednio z pieniędzy trafiających do budżetu" – można wyczytać w jej programie.

Reklama

Koalicja Obywatelska proponuje dwa rozwiązania. Pierwsze to możliwość niepłacenia na ZUS przez młodych przedsiębiorców. Drugie – adresowane jest do reszty, dotyczy zmniejszenia podstawy naliczania składki. Dziś to 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia (w tym roku 2859 zł). PO proponuje naliczanie jej od minimalnego wynagrodzenia (w tym roku 2250 zł). Na samej składce przedsiębiorca może oszczędzić około 200 zł miesięcznie.

Propozycje PiS i lewicy są adresowane do węższego grona. Dają możliwość płacenia ZUS proporcjonalnego od dochodu. PiS proponuje tu limit przychodu w wysokości 10 tys. zł i dochodu 6 tys. zł miesięcznie, co ma ograniczać skalę korzystania z tego rozwiązania. Lewica nie mówi o takich ograniczeniach. Według niej ma decydować sam przedsiębiorca. W obu przypadkach alternatywą jest dotychczasowa składka ryczałtowa. Co także w przypadku propozycji lewicy powoduje, że przedsiębiorcom z dochodami powyżej 6 tys. zł bardziej opłaca się korzystać ze składki ryczałtowej, bo będzie ona niższa niż liczona od dochodu.
Jakie konsekwencje

Żadna partia nie mówi o skutkach preferencyjnych rozwiązań w przyszłości. Uprzedza o nich jedynie PSL, choć i tak w zawoalowany sposób. Wskazuje, że przedsiębiorca może nie płacić składki na ZUS "ponosząc konsekwencje nieopłacania składki". Jakie to byłyby konsekwencje?

Pierwsza to brak emerytury lub świadczenie niższe od minimalnego, tzw. emerytury groszowe. To oczywiste zagrożenie w przypadku propozycji PSL czy Konfederacji, ale dotyczy także innych partii. Powód: by otrzymać emeryturę minimalną, należy mieć staż składkowy wynoszący 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn.

Problem polega nie tylko na tym, że składki są małe, ale także staż jest naliczany proporcjonalnie do małych składek. To część z nich pozbawia szansy na uzbieranie stażu uprawniającego do minimalnej emerytury – podkreśla główny ekonomista ZUS Paweł Wojciechowski.

Kolejne ryzyko wiąże się z wypracowaniem dzięki stażowi emerytury minimalnej, ale równocześnie uzbieraniem zbyt małej składki na jej wypłatę. W takim przypadku do świadczenia musi dorzucić się budżet. To stanowiłoby dodatkowe obciążenie dla pracujących. A mowa o rozwiązaniu, z którego korzystaliby również ci przedsiębiorcy, którzy osiągają stosunkowo wysoki dochód.

Czy naprawdę swoją pracę w firmie wyceniają na poziomie 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia czy 30 proc. minimalnego? Powstaje błędne koło, bo im mniej płacą, tym bardziej oczekują na kolejne obniżki składki. Ten kierunek nie jest dobry, bo w przyszłości będą oczekiwali emerytury obywatelskiej – podkreśla Paweł Wojciechowski.

Taka możliwość dotyczy w zasadzie wszystkich propozycji. Już dziś, jak wynika z wyliczeń ZUS, by wypracować składkę na minimalną emeryturę, trzeba odprowadzać składki ryczałtowe przez 35 lat. Zmiana podstawy naliczania składki proponowana przez PO wydłużałaby ten okres do ponad 40 lat. Dziś, jak wynika z danych GUS, przedsiębiorca opłaca składkę średnio 10 miesięcy w roku.
Mylne wyobrażenie

Proponowane zmiany z jednej strony byłyby więc niekorzystne dla części przedsiębiorców, a z drugiej długofalowo uderzałyby w system emerytalny. Małe składki powodują niskie świadczenia. To z kolei wywołuje przekonanie, że system jest zły i że należy go zmienić, np. na emeryturę obywatelską. W efekcie możemy mieć samospełniającą się przepowiednię.

Wpływ proponowanych zmian na wyniki wyborów może rozczarować polityków. – Partie mają często mylne wyobrażenie o wpływie propozycji na elektorat. Przedsiębiorcy są dużą, zróżnicowaną grupą, która nie myśli wyłącznie kategoriami doraźnych korzyści, ale patrzy także na kwestie makro czy bierze pod uwagę uwarunkowania kulturowe. Gdyby było to takie proste, to PSL i Konfederacja nie powinny mieć problemów z przekroczeniem progu wyborczego, bo głosów przedsiębiorców starczyłoby dla obu tych ugrupowań – mówi Marcin Palade układający wyborcze prognozy.