2079,37 zł to przeciętna wysokość emerytury przyznanej po raz pierwszy i wypłaconej w styczniu 2019 r. Między świadczeniami dla kobiet i mężczyzn po obniżeniu wieku emerytalnego jest jednak prawdziwa przepaść. Dla pań średnia wyniosła 1681,26 zł, a dla panów – 2710,61 zł. Taka sytuacja ma trzy przyczyny: przeciętnie niższe zarobki kobiet, tym samym mniejsze składki na ich kontach emerytalnych, utrzymująca się różnica między wiekiem emerytalnym kobiet i mężczyzn oraz obniżenie wieku emerytalnego.
Tak dużych nierówności należało się spodziewać w efekcie obniżenia wieku emerytalnego i one będą wzrastać. Emerytury minimalne będą doganiać przeciętne świadczenia kobiece. Tak niskie wypłaty dla kobiet będą miały coraz większe skutki społeczne– podkreśla Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
Pierwsza przyczyna niższych świadczeń jest oczywista. Jak wynika z danych GUS, kobiece płace są przeciętnie o 18 proc. niższe niż mężczyzn. Jak widać, procentowa różnica nie jest więc tak duża jak w przypadku emerytur, ale dochodzi do tego jeszcze historia zawodowa, czyli to, jak długo składki są płacone. Z ostatnich analiz ZUS obejmujących składkową i emerytalną historię osób, które zmarły, wynika, że w przypadku świadczeń z nowego systemu przeciętny staż zawodowy mężczyzny wynosił 31,5 roku, a kobiety niepełne 29 lat. Tu także różnica nie jest duża – niespełna 10 proc., ale te niekorzystne zmiany zaczynają się kumulować.
Do tego dochodzi pięcioletnia różnica między ustawowym wiekiem emerytalnym. Dla kobiet wynosi on 60 lat, dla mężczyzn 65. W tym przypadku na niekorzyść kobiet działają dwa czynniki. Po pierwsze ich składki są krócej waloryzowane, a przy końcu kariery zawodowej to waloryzacja daje największy przyrost kapitału emerytalnego. Na przykład jeśli w wieku 60 lat senior ma kapitał 400 tys. zł, to rok dłuższej pracy z wynagrodzeniem w okolicy przeciętnego da mu 11 tys. zł składki. Tymczasem dzięki waloryzacji, która w zeszłym roku wyniosła 8 proc., do konta będzie miał dopisane 32 tys. zł.
Reklama
Reklama
Emeryturę oblicza się, dzieląc zgromadzony kapitał przez średnie dalsze trwanie życia. I tu mamy kolejny czynnik obniżający świadczenie. Dla osób w wieku 60 lat przyjmuje się, że będą pobierały świadczenie przez 21 lat, a dla tych, które ukończyły 65. rok życia – 18 lat.
Proces został zakonserwowany przez obniżenie wieku emerytalnego. – Podwyższenie wieku było połączone z wyrównywaniem wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, czyli od przyszłego roku, kiedy wiek dla mężczyzn miał osiągnąć docelowy poziom 67 lat, a kobiecy rósłby dalej, te różnice między świadczeniami obu płci zaczęłyby maleć – mówi Piotr Lewandowski.
Nasze wyliczenia pokazują, że gdyby kobieta, która otrzymałaby przeciętne świadczenie w podanej przez ZUS wysokości 1681 zł, przepracowała jeszcze pięć lat, to jej emerytura wyniosłaby przynajmniej 2360 zł, czyli byłaby o ok. 40 proc. wyższa.
Jeszcze przed odwróceniem reformy wieku emerytalnego wielu ekonomistów mówiło o skutkach, jakie może to przynieść. Chodzi nie tylko o utrzymanie dużych różnic między wielkością świadczeń dla mężczyzn i kobiet, lecz także o negatywny efekt dla rynku pracy. Każdy rok dłuższej aktywności zawodowej osoby w wieku emerytalnym to nie tylko wyższa wypłata z ZUS w przyszłości, ale też większa podaż pracy. Według raportu firmy doradczej PwC „Rosnąca luka na rynku pracy w Polsce, jak ją zniwelować?” w ciągu najbliższych sześciu lat braki kadrowe mogą sięgnąć nawet 1,5 mln osób. Według autorów raportu prawie 90 proc. prezesów firm uważa, że pozyskanie specjalistów – ale też pracowników niewykwalifikowanych – będzie dla ich firm największym wyzwaniem.
Stąd pojawiały się pomysły zachęt dla osób, które stawały przed wyborem „emerytura albo praca”, by wybierały to drugie. Najbardziej konkretnym planem zachęcania seniorów do pozostania na rynku pracy był program 10 000+. Sprzyjali mu urzędnicy Ministerstwa Finansów, ale resort rodziny i pracy raczej podchodził do niego sceptycznie. Program polegał na wypłacie bonusu w wysokości 10 tys. zł dla emeryta, który zdecyduje się pracować przez dwa lata po tym, jak osiągnie wiek uprawniający do świadczenia. Za każdy kolejny rok pracy miałby dostać 5 tys. zł. Pomysł jednak upadł, zanim zdążył się nim formalnie zająć rząd. Ostatecznie nie zdecydowano się na przyjęcie żadnego rozwiązania systemowego, uznając, że wystarczy świadomość, że im dłuższa praca, tym wyższa emerytura.

Emerytury plus dla wszystkich

Rząd przyjął projekt ustawy o wypłacie Emerytury plus. Świadczenie w wysokości 1100 zł brutto obejmie ponad 9 mln emerytów i rencistów z ZUS, KRUS, ale też służb mundurowych. Waloryzacją objęte są więc wszystkie grupy, poza sędziami czy prokuratorami, ale ci formalnie nie mają emerytur, a wynagrodzenia w stanie spoczynku. Świadczenie ma być atutem PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Wśród beneficjentów Emerytury plus znaleźli się także ci, którym niedawno, na mocy ustawy dezubekizacyjnej, emerytury zmniejszano. Może wydawać się dziwne, że grupie, której przed chwilą sporym politycznym kosztem obcinano świadczenie, daje się teraz wyborczy bonus. – To pokazuje, że mocno dyskusyjne i wątpliwe było wikłanie się w zmniejszanie tych emerytur. Oprócz mobilizacji jednego segmentu elektoratu nic to nie zmieniło, a obecnie naraża partię władzy na ponowne podnoszenie tej kwestii. A chodzi o grupę, która na PiS nie zagłosuje – mówi politolog Rafał Chwedoruk. Widać, że partia Kaczyńskiego nie chciała przy tej okazji dawać pola do nowych sporów i starała się budować pozytywny przekaz wokół swojego wyborczego pomysłu. – Boją się przegranych spraw przed sądami za obniżenie tamtych świadczeń. Zapewne gdyby rekonstrukcja rządu była wcześniej, to pomysł wcale mógłby nie wejść w życie – uważa Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Obywatelskiego.
Jak wynika z naszych informacji, rząd nie bardzo miał podstawy, by nie dać tej grupie Emerytury plus. Obowiązująca ustawa dezubekizacyjna obniżyła od 1 października 2017 r. świadczenia za okres „służby na rzecz totalitarnego państwa” od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. Byli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa PRL nie mogą dostawać więcej, niż wynosi średnie świadczenie wypłacane przez ZUS. W przypadku emerytury to 2,1 tys. zł (brutto), renty – 1,5 tys., a renty rodzinnej – 1,7 tys. zł. Obniżenie nastąpiło przez wprowadzenie wskaźnika 0 proc. podstawy wymiaru za okres służby od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.
Emerytura plus ma kosztować budżet 10,7 mld zł i większość świadczeń zostanie wypłacona w maju, choć pierwsze trafią na bankowe konta beneficjentów i do listonoszów 30 kwietnia. – Standardowa procedura ZUS przewiduje, że jeśli pierwszy dzień miesiąca przypada na dzień wolny od pracy, to świadczenie trafi do naszego klienta dzień wcześniej – zaczynamy wypłaty w poprzednim miesiącu – mówi rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz.
Rząd projekt przyjął, teraz muszą spieszyć się z nim Sejm i Senat oraz prezydent, ponieważ na 15 kwietnie ZUS musi przygotować pierwsze transze. Mają być gotowe dwa tygodnie przed terminem wypłat.

Trwa ładowanie wpisu