Rozkopane drogi, na których tygodniami nic się nie dzieje, to często efekt utraty płynności finansowej wykonawcy. Prace stoją, ponieważ pomiędzy kolejnymi wypłatami z faktur firmie budowlanej zabrakło gotówki na zakup materiałów czy wypłatę pensji robotnikom. Choć budowlanka jest pod tym względem niechlubnym liderem, problemy w planowaniu przychodów i wydatków w długoterminowych kontraktach są typowe dla wielu innych branż wymagających inwestycji, takich jak przemysł, produkcja, logistyka i transport.
Według badania BIG InfoMonitor co trzeci przedsiębiorca byłby skłonny udzielać swoim klientom rabatów, byle dostać od nich pieniądze „od ręki” i zapewnić sobie płynne finansowanie dalszej działalności.

– Współpracuję na stałe z sześcioma większymi firmami. Zakontraktowane projekty trwają zwykle ponad rok. Każdy z klientów wynegocjował 30-dniowe terminy płatności, co nie oznacza, że płacą dokładnie w tym terminie. Każdy też ma swoje procedury wewnętrzne i wyznaczone dni, w których dokonuje płatności. Na przykład co dwa tygodnie w czwartek. Już z tych powodów mogą wystąpić zatory, a zdarzają się jeszcze urlopy czy nieobecność z innych powodów osób akceptujących dokumenty finansowe. Aby nie czekać na ten „magiczny czwartek” z naszymi planami, 70 proc. faktur finansujemy od razu po ich wystawieniu, korzystając z faktoringu online. Mamy dzięki temu porządek w budżecie, jasno widzimy koszty i zyski ze zlecenia, a przede wszystkim nie wywieramy presji na klientów w razie drobnych przesunięć płatności tylko dlatego, że gonią nas własne terminy – wylicza Maciej Tchórzewski, właściciel firmy Timor, zajmującej się montażem instalacji elektrycznych i teletechnicznych.

Dla zleceniodawców pewność, że partnerzy nie przerwą realizacji zlecenia z powodu problemów z płynnością, jest kluczowym kryterium doboru dostawców. Jednocześnie część z nich wciąż nieufnie podchodzi do cesji wierzytelności. – Wynika to z niezrozumienia, na jakich zasadach działa faktoring, i obawy, że gdy opóźnią się z płatnością, wkroczy windykacja instytucji finansowej. Tymczasem wszystko zależy od rodzaju faktoringu, który dostawca chce zastosować – wyjaśnia Maciej Tchórzewski.

Monika Woźniak, dyrektor operacyjna spółki faktoringowej SMEO podkreśla, że choć na życzenie klienta faktor może np. wysłać SMS z przypomnieniem o upływającym terminie płatności, faktoring z regresem nie jest związany z windykacją. – Usługa polega na przyspieszeniu wypłaty środków z faktury oraz pomocy w śledzeniu stanu należności tak, aby kontrolować ilość wolnej gotówki w firmie. Idealnie działa przy współpracy ze sprawdzonymi kontrahentami, którzy wymagają długich terminów płatności, zdarzają się im pewne opóźnienia, ale ostatecznie regulują zobowiązania. To nasz klient ma możliwość pokrycia debetu, a jego kontrahent nie musi obawiać się, że w razie nawet poważniejszych przekroczeń terminu zaczniemy go windykować. W przypadku faktoringu z regresem o ścieżce postępowania z własnym kontrahentem zawsze decyduje przedsiębiorca, a nie faktor. My w tę relację nie ingerujemy, a jedynie stabilizujemy finansowo i dajemy większy komfort dysponowania gotówką naszemu klientowi – wyjaśnia Monika Woźniak.

PARTNER