Choć nowelizacja ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (Dz.U. z 2015 r. poz. 2008) gwarantująca zleceniobiorcom i samozatrudnionym 13 zł za godzinę obowiązuje od początku roku, to nadal nie wszyscy zaakceptowali płacowe minimum. Część przedsiębiorców szuka sposobów, by je obejść. – Dochodzą do nas informacje, że podejmowano wiele prób zmierzających do uniknięcia stosowania regulacji – mówiła w środę podczas briefingu prasowego minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.

Problem znajduje potwierdzenie w danych Państwowej Inspekcji Pracy. Wpłynęło już do niej ponad 220 skarg od zleceniobiorców, którym nie zapewniono minimalnej stawki, oraz blisko 300 takich sygnałów z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Do inspekcji trafiają również zgłoszenia od innych centrali związkowych, a nawet z samego resortu pracy.

Reklama

Zmasowane kontrole

Inspektorzy weryfikują, czy napływające do nich sygnały i skargi są zasadne. Ale to, czy firmy dostosowały się do nowych przepisów, sprawdzane jest również podczas zwyczajowych kontroli legalności zatrudnienia czy przestrzegania przepisów bhp. W większości przypadków sprowadza się do rewizji umów, a także uzyskania pisemnych wyjaśnień od zleceniodawców i zleceniobiorców oraz osób z nimi współpracujących.

Do tej pory PIP przeprowadziła 220 kontroli, do końca marca zamierza mieć ich na koncie około 900, zaś do końca roku – co najmniej 20 tys. – Przypomnę, że do tej pory w skali roku realizowaliśmy ok. 8,8 tys. kontroli. Zasięg naszych działań w 2017 r. osiągnie więc poziom do tej pory niespotykany – zapowiadał podczas briefingu Roman Giedrojć, główny inspektor pracy. Z kolei Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, przekonywał, że jeżeli te działania nie przyniosą zamierzonego efektu, resort będzie się zastanawiał nad kolejnymi zmianami w prawie.

Reklama

Wszystko jednak wskazuje na to, że większość przedsiębiorców nie zamierza wykręcać się od stosowania nowych regulacji. – Blisko 80 proc. firm przestrzega przepisów, które obowiązują w zakresie minimalnej stawki godzinowej – wyjaśnia Roman Giedrojć. Wskazuje jednocześnie, że dla pozostałych 20 proc. największy problem stanowi ewidencja czasu pracy. – Wiele skontrolowanych podmiotów jej po prostu nie prowadzi – wyjaśnia. Niepokoić jednak może to, że – w ocenie głównego inspektora – nie wynika to z niewiedzy przedsiębiorców, ale z chęci ominięcia przez nich przepisów.

Instruktaż zamiast kary

Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP podkreśla, że jeżeli okaże się, iż często kwestionuje się nie tyle brak ewidencji, ile sam sposób jej prowadzenia, to będzie to stanowić sygnał o potrzebie doprecyzowania art. 8b ustawy. Przekonuje jednocześnie, że praktyka w tym zakresie dopiero się uciera.

PIP również zdaje się o tym pamiętać, bo na początku zamierza łagodniej traktować przedsiębiorców, którzy dopuścili się naruszeń. To ważne, bowiem sankcje finansowe w takim przypadku są wysokie. – Jeżeli zleceniobiorca nie otrzymuje 13 zł brutto za godzinę pracy, może złożyć skargę do PIP. Gdy inspekcja potwierdzi, że faktycznie doszło do naruszenia przepisów w tym zakresie, to zleceniodawcy grozi odpowiedzialność za wykroczenie. Zgodnie z art. 8e wprowadzonym do ustawy o minimalnym wynagrodzeniu takie działanie jest zagrożone karą grzywny od 1 tys. zł do 30 tys. zł – wyjaśnia mec. Michał Chodkowski z kancelarii Łaszczuk i Wspólnicy.

Roman Giedrojć zapewnia jednak, że pierwsze kontrole inspekcji w zakresie stawki minimalnej mają charakter instruktażowy i nie będą sankcjonowane. – Wskazujemy na nieprawidłowości i używamy formy wystąpienia lub polecenia, które mają doprowadzić do stanu zgodnego z prawem – wyjaśnia główny inspektor pracy. I zapowiada, że po miesiącu PIP będzie wracała do przedsiębiorców na rekontrolę. Gdy wówczas okaże się, że w firmach nic się nie zmieniło, inspektorzy będą wymierzali im sankcje finansowe.

Reklama