– To efekt pogarszającej się koniunktury gospodarczej. Bo gdy firmy mają coraz mniej zamówień, wprowadzają oszczędności m.in. poprzez redukcję zatrudnienia – twierdzi Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP. A często w pierwszej kolejności zwalniane są kobiety, które dominują wśród osób samotnie wychowujących dzieci. – To dlatego, że na ogół częściej korzystają one ze zwolnień lekarskich w związku z macierzyństwem i opieką nad dziećmi lub bliskimi starszymi osobami. W sytuacji gdy za 33 dni w roku przebywania pracownika na chorobowym płaci pracodawca, jest to dla niego spore obciążenie finansowe, zwłaszcza w kryzysie – wyjaśnia Sędzimir.
Osobom samotnie wychowującym dzieci, po tym jak stracą pracę, trudno jest znaleźć nową – dlatego ich liczba rośnie. Można byłoby to jednak zmienić, gdyby firmy prywatne mogły wspierać urzędy pracy w walce z bezrobociem. Potwierdzają to efekty współpracy Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu z międzynarodową firmą Ingeus, która w różnych krajach świata przywróciła na rynek pracy ponad pół miliona długotrwale bezrobotnych.
W stolicy Wielkopolski realizuje ona za unijne pieniądze pilotażowy projekt aktywizacji zawodowej rodziców samotnie wychowujących dzieci. W ubiegłym roku wzięła pod swoją opiekę początkowo 100 takich bezrobotnych. – Po sześciu miesiącach 60 proc. z nich znalazło pracę. Przy tak dobrych rezultatach na naszą prośbę skierowano do nas jeszcze 80 bezrobotnych – informuje Anna Karaszewska, dyrektor zarządzająca Ingeus Polska. Podkreśla, że realizacja tego typu projektu jest możliwa tylko za pieniądze unijne. – Dopóki nie ulegną zmianie przepisy ustawy o promocji zatrudnienia, zlecanie usług przez sektor publiczny takim firmom jak Ingeus jest praktycznie niemożliwe – twierdzi Karaszewska.
Pośredniaki nie mają jednak kompleksów. – Samodzielnie uzyskujemy podobną efektywność aktywizacji bezrobotnych i mogłaby być ona wyższa, ale jesteśmy obciążeni różnymi procedurami administracyjnymi – uważa Maria Sowińska, dyrektor PUP w Poznaniu.
Reklama