Płace spadają, firmy nie zatrudniają, rynek pracy nie wygląda wesoło. Rząd jednak nie traci nadziei, że będzie lepiej. Premier Donald Tusk zapowiedział utworzenie w tym roku 400 tysięcy nowych miejsc pracy. Eksperci jednak nie są pewni, czy uda się to zrealizować. Jak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej Piotr Rogowiecki ekspert Pracodawców RP, to czy będą powstawały miejsca pracy zależy od tego, jak będzie rozwijała się gospodarka. Tymczasem według Piotra Rogowieckiego, mimo, że obejdzie się bez recesji, to jednak oczekiwania rządu są zawyżone. Rząd założył wzrost gospodarczy na poziomie 2,2 procent.

Reklama

Zdaniem eksperta realna prognoza to nie więcej niż 1,8, 1,9, 1,75 procent ale na pewno nie 2,2 procent z tego powodu, że nie ma ku temu podstaw. Nasz popyt wewnętrzny jest umiarkowany, ludzie w obawie o swoje miejsca pracy wydają coraz mniej. Nie należy się też spodziewać, że nasi partnerzy handlowi będą od nas dużo kupować. Ratunkiem, zdaniem Piotra Rogowieckiego mogą być inwestycje infrastrukturalne ale ile pieniędzy dostaniemy nie wiemy.Mamy dowiedzieć się w lutym. W prognozach jest więc dużo niepewności. Dużo niepewności jest również z zapowiadanymi przez rząd 400 tysiącami miejsc pracy - zaznaczył ekspert.

Dodał, że będzie dobrze jeśli bezrobocie w końcu roku będzie niższe niż 14 procent. W tym kontekście trudno zgodzić się z tym, by powstało 400 tysięcy nowych miejsc pracy - podkreślił Piotr Rogowiecki. Premier Donald Tusk mówił, że pomocne w tworzeniu miejsc pracy będzie 300 miliardów złotych z funduszy unijnych na lata 2014-2020, o które stara się Polska. Premier zapowiedział też reformę urzędów pracy, co ma sprawić, że będą one bardziej skuteczne. Będzie też wprowadzony ruchomy czas pracy i wydłużony do 12 miesięcy okres rozliczeniowy czasu pracy. To dobrze, że tak się stanie ale trzeba pamiętać, że miejsca pracy tworzy realna gospodarka - mówi Piotr Rogowiecki. Dodaje, że jeśli warunki makroekonomiczne będą niekorzystne i gospodarka będzie w stagnacji, to cudów nie należy się spodziewać