Premier zapewnia, że w podległych mu ministerstwach liczba etatów prawie nie rośnie, a w urzędach wojewódzkich ta skala jest nieznaczna. Z sondy i analizy DGP wynika coś przeciwnego: urzędników przybywa i kosztują podatników coraz więcej.
W ministerstwie rolnictwa przed pięcioma laty były 673 etaty, w marcu 2011 r. – 847. Po zaleceniach premiera, by urzędy przeprowadziły redukcje, ubyło ich 29. Ten spadek nie trwał długo, bo obecnie resort bije kolejny rekord – ma już 865 etatów. W pozostałych resortach zarządzanych przez ludowców (gospodarki i pracy) liczba nowych stanowisk tylko w tym roku wzrosła o blisko 70.
W innych ministerstwach jest podobnie. W resorcie zdrowia na koniec 2007 r. było 496 etatów. W marcu 2011 r. – 571. Obecnie ta liczba wzrosła o kolejnych 29. Podobnie w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. W ostatnich kilku miesiącach poza przejętymi urzędnikami z byłego resortu spraw wewnętrznych i administracji przybyło tam dodatkowo ponad 100 nowych etatów. Także Ministerstwo Sportu i Turystyki tworzy nowe stanowiska. Przed pięcioma laty pracowało tam zaledwie 171 osób, a obecnie jest ich już 214.
Liczba etatów rośnie także u wojewodów. Tylko od początku roku do końca lipca w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim powstały 73 nowe etaty, w Mazowieckim – 89, w Łódzkim – 34. Urzędy tłumaczą się jak zwykle – nowymi zadaniami.
Reklama
Dodatkowe etaty oznaczają wzrost funduszu wynagrodzeń. W resorcie spraw zagranicznych na płace w 2007 r. wydano 206 mln zł, obecnie – o 143 mln zł więcej. W resorcie rolnictwa było to odpowiednio 39,8 mln zł i 74,4 mln zł. W przyszłym roku ma on otrzymać 340 tys. zł więcej. W Ministerstwie Środowiska w 2007 r. fundusz wynagrodzeń wynosił 23,4 mln zł, obecnie – 33,9 mln zł, a w 2013 roku ma być wyższy o kolejne 2,4 mln zł. Resort tłumaczy, że pięć lat temu na trzynastki dla urzędników wydał 1,3 mln zł, a w przyszłym roku będzie musiał wygospodarować prawie 3 mln zł. W Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim przyszłoroczny fundusz płac ma być wyższy o blisko 700 tys. zł.
Reklama
W efekcie średnie pensje urzędników rosną z roku na rok, i to mimo ich zamrożenia. Od 2008 r. średnie wynagrodzenie w ministerstwach wzrosło z 5380 zł do 6803 zł w 2011 r. W niektórych resortach zarabia się już ponad 7,5 tys. zł. W urzędach wojewódzkich zarobki zwiększyły się z 3207 zł do 4181 zł. W tym samym okresie przeciętne wynagrodzenie w gospodarce wzrosło zaledwie z 2943 zł do 3399 zł.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że premier chce po raz kolejny rozprawić się z biurokracją. Specjalny zespół w jego kancelarii pracuje nad nowymi rozwiązaniami. Pomysły są różne – od powrotu do poprawionej zgodnie z zaleceniami Trybunału Konstytucyjnego specustawy o 10-proc. redukcji zatrudnienia w administracji po zmniejszenie o połowę możliwości zatrudniania urzędników w miejsce tych odchodzących.
Specustawa to oznaka bezradności. Z kolei doraźne zalecenia premiera też zawodzą – mówi DGP dr Aleksander Proksa, radca prawny, były prezes Rządowego Centrum Legislacji. I wskazuje, że przy tworzeniu budżetu minister finansów miał możliwość obcięcia funduszy wynagrodzeń urzędów. To zmusiłoby kierowników urzędów i dyrektorów generalnych do przeprowadzenia zwolnień – dodaje. A minister finansów nie tylko tego nie zrobił, lecz nawet zgadzał się na ich zwiększanie.