Krzysztof Pączkowski: Kiedy rząd zdecydował się wreszcie na prywatyzację giełdy, okoniem stanęła Komisja Europejska. Bruksela twierdzi, że sprzedaż GPW tylko krajowym inwestorom to dyskryminacja zagranicznego kapitału. Czy warto narażać się Unii?
Paweł Szałamacha: Polityka prywatyzacyjna nie stanowi kompetencji Komisji Europejskiej. Jeżeli miałoby nie dojść do rozproszenia akcji w nakreślonym przez nas kształcie - a więc w oparciu o krajowe instytucje - to proces sprzedaży akcji zostanie wstrzymany. Przypuszczam, że protesty w tej sprawie zostały zainicjowane w kręgach, które są zainteresowane przejęciem warszawskiego parkietu.

Kiedy ruszy sprzedaż?
Najwcześniej w 2008 r. Wówczas Skarb Państwa mógłby zejść do poziomu 51 proc.

Giełda nie będzie jedyna. Właśnie rusza kolejna, prawdopodobnie ostatnia fala prywatyzacji państwowych firm. Czy rząd nie zwlekał zbyt długo? Hossa na giełdzie może lada chwila się skończyć.
Jestem przekonany, że koniunktura na warszawskim parkiecie ma trwałe podstawy - i nie jest to kwestia najbliższych tygodni, ale lat. Decyduje o tym dobra kondycja polskiej gospodarki. Sądzę, że styczniowe pogorszenie nastrojów miało charakter krótkotrwały i w tej chwili nie ma większego zagrożenia dla realizacji naszych ofert. Wręcz przeciwnie - bardzo atrakcyjne oferty powinny przyciągnąć uwagę inwestorów.

Jakie firmy pójdą na pierwszy ogień?
W trzecim lub czwartym kwartale tego roku przeprowadzimy ofertę publiczną Huty Łabędy i Zakładów Azotowych w Tarnowie. W przypadku Tarnowa oferta, obejmująca sprzedaż akcji przez Skarb Państwa i podwyższenie kapitału w spółce, zamknie się kwotą co najmniej 400 mln zł. Nieco później na rynek powinny również trafić akcje mniejszych firm, jak chociażby kieleckiej Premy czy Kopalni Soli Kłodawa. Jeżeli chodzi o Hutę Łabędy, na rynek trafi oferta warta 200 mln zł. Nieco mniejsza będzie pula akcji w przypadku Kopalni Soli Kłodawa. Jeszcze w drugim kwartale inwestorzy będą mogli kupić udziały Sklejki Pisz.

A co z akcjami koksowni w Zabrzu i Wałbrzychu?
Tutaj musimy jeszcze poczekać na korektę planów rządowych odnośnie sektora węgla kamiennego. Chodzi o wyłączenie obu koksowni z konsolidacji, która miałaby się odbyć w oparciu o Jastrzębską Spółkę Węglową. Szacunkowa wartość oferty koksowni to 350-400 mln zł, Skarb Państwa pozostanie wiodącym akcjonariuszem spółki. Akcje będzie można kupić nie wcześniej niż pod koniec roku.

To interesujące plany, ale przyzna pan, że te spółki nie są duże. Inwestorzy czekają na grubsze ryby, takie jak megaoferta PKO BP sprzed trzech lat. Kiedy pojawią się takie rodzynki?
To perspektywa 2008 roku, kiedy to na rynek powinny trafić udziały Polskiej Grupy Energetycznej o wartości nawet 10 mld zł. Na razie trwa konsolidacja przedsiębiorstw z tej branży. Z drugiej jednak strony nie chcemy powielać sytuacji sprzed kilku lat, kiedy jedna lub dwie transakcje prywatyzacyjne zapewniały 100 proc. dochodów rocznych z tego tytułu. Dlatego planujemy również realizację kilku transakcji o mniejszej wartości - w granicach 150-250 mln zł - nie tylko przez giełdę.

Jeżeli się nie pomyliłem, to w tym roku na warszawski parkiet trafi 6-8 spółek o państwowym rodowodzie...
Chcemy taki plan zrealizować. Pracujemy już nad kolejnymi firmami. Są to m.in. Zakłady H. Cegielskiego oraz Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław. W obu przypadkach konieczna jest jednak głęboka restrukturyzacja - sprzedaż akcji możliwa byłaby najwcześniej w 2008 r. Oferta publiczna ZGH Bolesław wyniesie 400-500 mln zł. Oprócz sprzedaży części akcji znajdujących się w posiadaniu Skarbu Państwa chcemy, aby na rynek trafiła również nowa emisja. Firma musi bowiem pozyskać kapitał na budowę nowej kopalni, zajmującej się wydobyciem rud cynku.

Jeszcze nie tak dawno kupując udziały spółek Skarbu Państwa, drobni inwestorzy mogli liczyć na upusty od ceny emisyjnej akcji. Czy w najbliższym czasie resort także zamierza premiować tzw. drobnych ciułaczy?
Przy obecnym ogromnym zainteresowaniu rynkiem akcji nie sądzę, aby upusty były konieczne. Ten etap rozwoju rynku kapitałowego mamy już raczej za sobą.

Czy wśród debiutantów pojawi się LOT?
To, co wydarzyło się ostatnio w tej firmie, jest karygodne. Nowy prezes LOT-u został wybrany wbrew woli głównego akcjonariusza posiadającego 68 proc. akcji, czyli Skarbu Państwa. W efekcie konflikt, z jakim mamy do czynienia obecnie w spółce, z pewnością spowolni proces restrukturyzacji. Tym samym akcje przewoźnika trafią na giełdę nie wcześniej niż w 2008 roku.

A co z PZU, którego akcje również miały trafić na parkiet? Jakie są szanse na to, że Skarb Państwa wyjdzie obronną ręką z konfliktu z holenderską grupą Eureko? Przecież nadal wisi nad nami groźba zapłaty gigantycznego odszkodowania, którego wysokość może sięgnąć nawet 4 mld złotych.
Jestem przekonany, że roszczenie Eureko jest bezzasadne. Będziemy wszelkimi możliwymi sposobami przeciwdziałać naciskom ze strony Holendrów, którzy zamierzają wrogo przejąć spółkę.



























Reklama