Według ekspertów rynku paliwowego wsparcie Orlenu w walce o roponośne złoża Tomska i Samary powinno być priorytetem polskiego rządu. Jego przedstawiciele na razie milczą w tej sprawie. Możliwe, że są świadomi tego, że napięte polsko-rosyjskie stosunki polityczne, a także niechęć, z jaką spotykają się ostatnio polskie firmy w Rosji, mogłyby też okazać się barierą nie do przeskoczenia dla samego Orlenu.

"Rosjanie mają sposoby, by zniechęcać zagraniczne firmy próbujące przedrzeć się do ich strefy gospodarczych wpływów. Wystarczy, że będą przedłużać wydawanie decyzji administracyjnych. A taka sytuacja zawsze naraża inwestora na straty" – mówi Sopel.

Jednak o tym, że taka inwestycja może się udać, świadczy przykład przejęcia litewskiej rafinerii w Możejkach, na którą Rosjanie ostrzyli sobie zęby. Podczas podpisywania umowy w połowie grudnia ubiegłego roku w Wilnie ówczesny prezes spółki Igor Chalupec podkreślał znaczenie zaangażowania polskich władz dla sfinalizowania transakcji. Ale co udało się w Możejkach, w Samarze i Tomsku, może okazać się niewypałem.

" W przypadku Możejek rządowe poparcie dotyczyło politycznej konfiguracji polsko-litewskiej. Trzeba się zastanowić, czy w Rosji podobna pomoc przypadkiem by nie zaszkodziła" – zastanawia się poseł PiS Artur Zawisza. Wątpliwości ma także Jacek Piechota z SLD, były minister gospodarki: "Przy obecnym stanie polsko-rosyjskich stosunków dyplomatycznych wsparcie naszych władz mogłoby więcej zepsuć niż naprawić. Byłoby chyba lepiej, gdyby ta inwestycja opierała się wyłącznie na pieniądzach" – twierdzi Piechota.

Problem w tym, że na terenie Rosji pieniądze zawsze łączą się z polityką. Zwłaszcza jeśli ich wydawanie dotyczy tak strategicznej branży jak paliwa. Nie bez powodu po świecie krąży opinia, że sektor energetyczny Rosjanie traktują jako wyjątkowo skuteczne narzędzie realizacji polityki zagranicznej. Boleśnie przekonały się o tym Ukraina i Białoruś: z powodu politycznych waśni Moskwa już kilka razy zakręcała im kurek z nie mniej ważnym od ropy gazem.

"Jestem realistą politycznym. Ostatnie wypowiedzi prezydenta Władimira Putina grożące Polsce zablokowaniem eksportu są bardzo niepokojące. Nie dają polskim firmom dużej nadziei na ekspansję w Rosji, zwłaszcza gdy chodzi o dostęp do tamtejszej ropy" – twierdzi Janusz Steinhoff, były wicepremier w rządzie Jerzego Buzka. Sam Jerzy Buzek uważa próbę ewentualnego zakupu złóż za test stosunków polsko-rosyjskich.

"Jeśli spotkamy się z odmową na wstępie, zaraz przy zgłoszeniu, nie będzie wątpliwości: liczą się kryteria polityczne. Ale gdy będą traktować Orlen tak samo jak pozostałych konkurentów płockiej spółki do przejęcia roponośnych pól Tomska i Samary, polski koncern ma szanse na wygraną"– uważa były premier. Firma może je zwiększyć, jeśli nie będzie się porywać na wielką inwestycję, lecz zadowoli się mniejszym udziałem w rosyjskich firmach wydobywczych. Byłoby wówczas łatwiej o pieniądze.

"Obecny spadek cen ropy uwalnia duże ilości kapitału obrotowego. Sądzę, że w pół roku Orlen mógłby dzięki temu dysponować kwotą ok. 200 mln dol." – twierdzi Flawiusz Pawluk, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK. Już taka kwota otworzyłaby Orlenowi furtkę do bankowych kredytów. Polska ma jednak i inne atuty. Choć spółka nie opublikowała jeszcze wyników finansowych za 2006 rok, Bank KBC Securities szacuje, że ubiegłoroczny zysk netto może zbliżyć się do imponującej kwoty 2,8 mln zł.

W tym roku obfity strumień pieniędzy może się nieco zmniejszyć, ale i tak będzie podobny do kwot, którymi spółka nabijała kasę w poprzednich dwóch latach. Zdaniem analityków Domu Maklerskiego PKO BP za 2007 rok Orlen może zgarnąć ok. 2,4 mld zł.



















































Reklama