Wie o tym Grupa Lotos, która do ropy sprowadzonej wczoraj tankowcem z Morza Północnego dopłaciła przynajmniej 3 mln dol. Gdański Lotos nie chce zdradzić kosztów transakcji. Lotos boi się odkryć karty przed konkurentem - płockim PKN Orlen. Jednak DZIENNIK wyliczył: kupiona przez spółkę brytyjska ropa jest o ok. 10 proc. droższa od rosyjskiej, która płynie do Polski rurociągiem Przyjaźń.

Skąd to wiemy? Rosyjska ropa typu Urals jest tańsza od sprowadzanej z Morza Północnego ropy Brent średnio o 3,5 – 4 dol. za baryłkę. Do tego trzeba jeszcze dorzucić 1,5 dol. za droższy transport statkiem. W sumie różnica na baryłce sięga 5 - 5,5 dol. Tymczasem tankowiec Kronviken przywiózł w niedzielę do gdańskiego Naftoportu 80 tys. ton, czyli 590 tys. baryłek. Przy średniej cenie ropy z pierwszej połowy stycznia, ok. 53,5 dol. za baryłkę, ładunek wart jest 31,5 mln dol.

To nie pierwszy transport, na który Lotos szczodrze sypnął dolarami. W październiku i grudniu zeszłego roku firma sprowadziła dwa tankowce z Kuwejtu - w sumie 250 tys. ton. Choć gatunek ropy był gorszy, koszty podbił 20-dniowy transport przez Morze Czerwone, Śródziemne, Atlantyk i cieśniny duńskie. Przy 5 - 6 dol. różnicy na baryłce w stosunku do ropy rosyjskiej spółka z Gdańska mogła dopłacić do interesu nie mniej niż 10 mln dol.

Czy kilka milionów dolarów dokładanych do każdego statku z ropą nie powinno niepokoić właściciela spółki, czyli trzymający w portfelu prawie 59 proc. akcji Skarb Państwa? Możliwe, że nie ma o co kruszyć kopii. "Lotos sprowadza tą drogą zaledwie 4 proc. potrzebnego surowca. To nie wpływa na wynik finansowy całej firmy" - uspokaja Maciej Janiec, doradca na rynku paliw.

Spółka przekonuje też, że droższa, ale jakościowo lepsza ropa z Morza Północnego ma swoje zalety. "O ekonomii przerobu ropy decyduje nie tylko cena zakupu. Równie ważna jest ilość i jakość otrzymywanej benzyny i oleju napędowego" - tłumaczy Marcin Zachowicz, rzecznik Lotosu.

Tymczasem sprawa jest poważna, bo koszty uniezależnienia się od rosyjskich dostawców będą szybko piąć się w górę. Już w tym roku Lotos chce sprowadzać spoza Rosji 10 - 15 proc. przerabianej w Gdańsku ropy. A za pięć lat aż 40 proc. W konsekwencji zapłacą za to kierowcy. Przy obecnej różnicy pomiędzy ropą "z rury" i ropą "z morza" cena benzyny musiałaby skoczyć w górę o ok. 30 – 35 groszy.









Reklama