Co do zasady, rady gmin mogą uchwalać stawki, które nie przekraczają górnych limitów ustalonych przez ministra finansów na dany rok. Minister zaś bierze pod uwagę wskaźnik inflacji. Ponieważ w I półroczu 2016 r. mieliśmy deflację (0,9 proc.), ustalił niektóre stawki na ten rok na nieco niższym poziomie. Przykładowo ta dla budynków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej obniżyła się o 20 groszy.
W efekcie gminy i miasta, które w ubiegłym roku stosowały maksymalne stawki podatku od nieruchomości, były zmuszone zmniejszyć je na rok 2017. Obniżkę podyktowaną deflacją przeprowadziły m.in.: Warszawa, Kraków, Gdańsk, Rzeszów, Wrocław, Wejherowo, Augustów i Jelenia Góra. Nie zmienia to faktu, że daniny od nieruchomości w największych miejscowościach pozostały na maksymalnym (albo bliskim maksymalnemu) poziomie. Zwłaszcza w odniesieniu do budynków, w których prowadzona jest działalność gospodarcza.
Na podwyżkę w 2017 r. zdecydowała się za to część z tych gmin, które stosowały w 2016 r. stawki niższe od maksymalnych. Przykładem jest np. Radomsko, gdzie właściciele mieszkań zapłacą za każdy metr kwadratowy o dwa grosze więcej. Podwyżka dla właścicieli budynków związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą jest jednak dużo wyższa – stawka podatku wzrosła bowiem o 1,35 zł.
Reklama
Tylko nieliczne gminy zdecydowały się na pozostawienie stawek na poziomie z 2016 r. lub z lat wcześniejszych albo na ich obniżenie. Przykładem jest Czchów, w którym stawki utrzymywane są na stałym poziomie od 2013 r., oraz Gorzów Wielkopolski, w którym stawkę dla przedsiębiorców na 2017 r. obniżono o 0,82 zł. Gminy te zdecydowały się na większą obniżkę, niż wynikałaby ze wskaźnika deflacji. Liczą, że w ten sposób przyciągną do siebie inwestycje.
Reklama

Handlowcy z wyższym podatkiem

Gminy decydują się także na wyższe podatki dla wybranych branż. – Przepisy dają radom gmin możliwość różnicowania stawek podatku. Dopuszczalne jest m.in., aby mniejszy przedsiębiorca zapłacił podatek mniejszy lub na nieco innych zasadach niż duży – przyznaje prof. Wojciech Morawski.
To zaś przynosi wymierne efekty budżetowe, czego dowodem jest podatek od nieruchomości od sklepów wielkopowierzchniowych. Przykładowo wyższą stawkę dla obiektów powyżej 900 mkw. w 2016 r. wprowadziła Biała Podlaska (wyniosła ona 22,86 zł od 1 mkw. powierzchni użytkowej, w 2017 r. będzie to 22,66 zł). Efekty? W ubiegłym roku dochody miasta z tego tytułu były wyższe o ponad 238 tys. zł.
W Kraśniku wyższą stawką (22 zł za 1 mkw. powierzchni użytkowej) zostały objęte budynki związane z prowadzeniem działalności gospodarczej o powierzchni powyżej 600 mkw. Pozostali przedsiębiorcy płacili 21 zł. Dzięki opodatkowaniu sklepów wielkopowierzchniowych w 2016 r. do kasy Kraśnika wpłynęło o prawie 460 tys. zł podatku więcej niż rok wcześniej. Wyższa danina będzie obowiązywać także w tym roku. Na podobny krok zdecydowała się Zielona Góra.

Nie ma miejsca na finezję

– Polityka podatkowa gmin jest zasadniczo dość prosta: ustalić stawki na maksymalnym poziomie, z wyjątkiem tych dotyczących mieszkań – recenzuje prof. Wojciech Morawski z Ośrodka Studiów Fiskalnych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W niektórych miastach taką strategię potwierdzają uchwały dotyczące polityki podatkowej. Chodzi np. o Kraków (założenia na lata 2016–2018) czy Krosno Odrzańskie (na lata 2016–2021), gdzie przez kilka lat stosowane były obniżone stawki podatku od nieruchomości. Taka polityka podatkowa nie przyniosła jednak żadnych korzyści, dlatego radni obu miast zdecydowali się na podniesienie stawek do poziomów maksymalnych.
Radni stolicy Małopolski w strategii wskazali na zalety maksymalizacji stawek: zagwarantowały one wyższe dochody dla budżetu miasta, co pozwoliło na zrealizowanie wielu inwestycji, czyniąc miasto atrakcyjnym dla inwestorów i pozytywnie wpływając na komfort życia mieszkańców. Dlatego do 2018 r. Kraków chce kontynuować stosowanie stawek maksymalnych. Również dlatego że ich obniżenie nie wpływa na decyzje przedsiębiorców o lokowaniu nowych inwestycji. Na niższe obciążenia w Krakowie mogą jedynie liczyć przedstawiciele branż chronionych i zawodów zanikających, a więc np. cukiernicy, piekarze czy stolarze.
Do podobnych wniosków doszli radni Krosna Odrzańskiego. Jak mówi prof. Wojciech Morawski, to nie jest tak, że w gminach siedzą ludzie nienawidzący przedsiębiorców. – Po prostu państwo przerzuca na samorządy nowe zadania bez przekazywania wystarczających środków na ich realizację – komentuje ekspert. Z kolei oczekiwania mieszkańców rosną, więc nie ma miejsca na jakąś finezyjną politykę podatkową.