W przeredagowanym projekcie umowy międzyrządowej, który widział "DGP" – nie ma kluczowego dla Polski zapisu. Państwa przystępujące do unii fiskalnej, ale nienależące do euro nie będą uczestniczyły w jej szczytach. Mają być jedynie informowane o ich wyniku. Na tym etapie negocjacji mówi się również o dopuszczeniu państw bez euro do niektórych punktów dyskusji.
Dziś rusza kolejna runda negocjacji nad tekstem umowy. W pracach nad dokumentem oprócz państw zainteresowanych podpisaniem umowy udział biorą Komisja Europejska i Parlament Europejski.

Trwa ładowanie wpisu

Paradoksalnie to PE odgrywa obecnie ważną rolę w zabezpieczeniu interesów państw bez euro, takich jak Polska. Jego poprawki postulują, by umowa nie naruszała i nie marginalizowała metody wspólnotowej podejmowania decyzji w UE.
Reklama
Posłowie chcą, by w ciągu 5 – 7 lat zapisy umowy trafiły do unijnych traktatów. Jeśli tak się nie stanie, porozumienie po 7 latach powinno wygasnąć. To nie koniec. PE domaga się, by nie powoływano nowych, odrębnych dla unii fiskalnej instytucji, które w konsekwencji doprowadziłyby do trwałego podziału UE.
Reklama
Polski rząd, Parlament Europejski i jego przedstawiciele w konferencji grają w jednej drużynie. Dla nas najważniejsze jest, by utrzymać wspólnotowy charakter Unii, wzmocnić rolę instytucji unijnych, zapobiegając tworzeniu nowych ciał – mówi „DGP” eurodeputowany PO Rafał Trzaskowski. Ważne jest też, by przy okazji tych zmian nie zaczęto „szperać” przy innych ważnych działach unijnej gospodarki, takich jak polityka spójności czy jednolity rynek – dodaje. W tym kierunku idą propozycje Paryża, który za pieniądze z polityki spójności chce walczyć z bezrobociem w strefie euro.



Pojawia się również pytanie o propozycję powołania przewodniczącego działającego na rzecz strefy euro i prowadzącego szczyty strefy euro. To nowa instytucja, równoległa do – również proponowanego w umowie – przewodniczącego 27 państw (pierwszego powołuje zwykłą większością głosów 17, drugiego taką samą większością 27 na kadencję o tej samej długości). Wprowadzenie takiego rozwiązania jest prawnym usankcjonowaniem dwóch Unii.
Klimat negocjowania zapisów umowy dla Polski nie jest korzystny. Dania, która przewodzi pracom UE, zainteresowana jest jak najszybszym wynegocjowaniem porozumienia. Ale nie jest już zainteresowana tym, co dla Polski ma strategiczne znaczenie – walką o udział państw bez euro w szczytach unii walutowej. Polski rząd chce zyskać status obserwatora bez prawa głosu przy podejmowaniu decyzji (chodzi o obserwatora na szczeblu szefa rządu i ministra finansów). Obecny projekt umowy zakłada, że szczyty samych tylko przywódców strefy euro miałyby się odbywać przynajmniej dwa razy w roku.
Negocjowanej umowie międzyrządowej, do której może przystąpić nawet 26 państw, będzie poświęcony szczyt UE 30 stycznia. Podpisanie planowane jest do marca.
Wątpliwości wobec umowy międzyrządowej
Traktat lizboński dopuszcza możliwość nawiązania przez wybrane kraje UE ściślejszej współpracy w ramach umowy międzyrządowej. Ale tylko w tych obszarach, które nie obejmują kompetencji Unii. Jednym z przykładów jest współdziałanie Francji i Wielkiej Brytanii w sprawach obronności.
Pakt fiskalny, który forsują Angela Merkel i Nicolas Sarkozy, budzi więcej wątpliwości natury prawnej. Przewidziane tam rozwiązania, jak zaostrzenie nadzoru Brukseli nad polityką budżetową sygnatariuszy czy przyznanie Komisji Europejskiej prawa do nakładania kar na kraje, które nagminnie łamiąc reguły długu publicznego, zostały już zapisane w prawie europejskim wielokrotnie, w tym w tzw. Pakcie Stabilności i Rozwoju w 1999 r. i w zestawie sześciu aktów prawnych (tzw. sześciopak) jesienią 2011 r. Stąd obawa, że Berlin i Paryż budują równoległą, mniejszą Unię, w której nie ma Wielkiej Brytanii i wszystkich państw, które nie należą do strefy euro.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron uważa, że taka strategia jest sprzeczna z europejskim prawem. Nie zgadza się, aby Komisja Europejska, Europejski Trybunał Sprawiedliwości i inne instytucje unijne zajmowały się wdrażaniem zapisów paktu fiskalnego. O tym, czy Londyn rzeczywiście będzie mógł w tej sprawie postawić weto, zadecyduje opinia unijnych prawników. Na razie nie określili oni jednoznacznie swojego stanowiska.