Ocena koniunktury ujawnia strategie realizowane przez firmy. Jeżeli przedsiębiorcy patrzą na nią z optymizmem, będą inwestować. Pod tym względem jest nieźle. Z analiz Narodowego Banku Polskiego wynika, że co druga firma albo nie miała kłopotów wynikających z kryzysu, albo ma je już za sobą. Ponad 26 proc. firm, które wpadły w tarapaty, spodziewa się szybkiego końca kłopotów. Tylko niespełna 15 proc. czarno ocenia swoją przyszłość. Z kolei wyliczany przez GUS indeks koniunktury polskiego przemysłu od dwóch miesięcy jest na plusie. Według opublikowanych wczoraj danych w październiku wyniósł on 1 pkt proc. W styczniu było to minus 13 pkt.

Reklama

Produkcja przemysłowa wyjdzie na plus

Wiele wskazuje na to, że po dziewięciu miesiącach spadków produkcja zacznie rosnąć. Jeszcze we wrześniu spadła o 1,3 proc. w skali roku, jednak minus nie był tak duży, jak spodziewali się ekonomiści. Teraz firmy powinny zacząć odbudowywać zapasy poważnie nadszarpnięte w pierwszej fazie kryzysu. Wówczas wstrzymywały produkcję, bo przestraszyły się załamania popytu. Dziś ich przewidywania dotyczące nowych zamówień są znacznie lepsze. Wyliczany przez NBP wskaźnik prognoz produkcji na IV kwartał wzrósł ponad zero. A to oznacza, że więcej jest firm, które zamierzają zwiększyć produkcję, niż tych, które chcą ją zmniejszyć.

Nie będzie fali bankructw

Na początku roku eksperci przewidywali, że czeka nas ponad 800 upadłości. Teraz okazuje się, że nie będzie ich więcej niż 650 – 700. To o ponad tysiąc mniej niż w kryzysowych latach 2002 – 2003. Z danych Coface – firmy ubezpieczającej kredyt kupiecki – wynika, że od czerwca liczba bankructw ustabilizowała się na poziomie około 60 miesięcznie. A jeszcze w maju upadło 71 firm. O poprawie kondycji firm świadczą jeszcze dane InfoMonitora – Biura Informacji Gospodarczej: w październiku mniej firm opóźniało się z terminowym spłacaniem należności.

Reklama

Powoli rosną kredyty dla firm

Przełom? Być może tak, bo do tej pory ograniczenie kredytowania firm było jedną z największych bolączek gospodarki. Tymczasem z danych NBP wynika, że we wrześniu portfel pożyczek dla przedsiębiorstw wzrósł o 2,5 mld zł, a po uwzględnieniu różnic kursowych – 300 – 400 mln zł. To pierwszy taki przypadek od lutego. Według NBP banki coraz chętniej oferują kredyty obrotowe i zwiększają linie kredytowe. Do tego nieznacznie spadły marże. Banki twierdzą, że okres twardego traktowania firm już mija.

Reklama

Coraz większe zainteresowanie mieszkaniami

Popyt na mieszkania jest nadal mniejszy niż przed kryzysem, ale w porównaniu z początkiem roku jest znacznie lepiej. Polacy przestają czekać z transakcjami na dalszy spadek cen. Według firmy Oferty.net we wrześniu na analizowanych 18 miast ceny spadły minimalnie tylko we Wrocławiu, w Poznaniu i Gorzowie Wielkopolskim. Nadal nieruchomości są tańsze niż przed rokiem, ale obniżek cen już raczej nie będzie. Oczywiście klucz do poprawy sytuacji na rynku nieruchomości mają banki. Wprawdzie nadal pobierają wysokie marże i domagają się dodatkowego ubezpieczenia kredytu, ale czasy, gdy niemal całkowicie zablokowały udzielanie pożyczek, minęły.

Rosną zyski na giełdzie

Indeksy znowu wystrzeliły. Od połowy lutego, kiedy notowania na rynkach akcji były najniższe od końca 2007 r., indeksy wzrosły po kilkadziesiąt procent. WIG20 zyskał już ponad 65 proc., mWIG40 – 69 proc., a sWIG80 – 74 proc. Mimo że kryzys finansowy najbardziej uderzył w banki i rynek nieruchomości, w ciągu ostatnich miesięcy właśnie te sektory były liderami wzrostów na warszawskiej giełdzie. Indeks WIG-Banki od połowy lutego wzrósł o niemal 98 proc., a WIG-Deweloperzy o 157 proc. Analitycy przypominają: zwyżki na giełdach zwykle o pół roku wyprzedzają poprawę w realnej gospodarce.

p

Minusy - uwaga na sygnały ostrzegawcze

Finanse publiczne: Tykająca bomba

Jeżeli nie uda się jej rozbroić, będą poważne kłopoty. Według opublikowanej wczoraj prognozy Ministerstwa Finansów tegoroczny deficyt finansów publicznych wyniesie aż do 6,3 proc. PKB – czyli ponad 83,8 mld zł. Resort zakłada też, że dług publiczny przekroczy tzw. pierwszy próg ostrożnościowy, czyli wyniesie 51,2 proc. PKB. Naprawdę niebezpiecznie będzie jednak w przyszłym roku, kiedy dług zbliży się do drugiego progu, czyli 55 proc. PKB. To, czy go przekroczy, zależeć będzie w dużym stopniu od realizacji ambitnego planu prywatyzacji. Jeśli nie uda się sprzedać firm za około 25 mld zł, wówczas rząd nie będzie miał wyjścia i zacznie finansować rekordowo wysoki deficyt budżetowy – 52,2 mld zł – nowym długiem. Przekroczenie drugiego progu oznaczać będzie uruchomienie procedury ostrożnościowej. Polega ona m.in. na konieczności równoważenia budżetu. A to oznacza szukanie dodatkowych dochodów i ścinanie wydatków. Oznacza to zdławienie wzrostu.

Na razie nie ma tragedii: stopa bezrobocia utrzymuje się poniżej 11 proc. Problem polega na tym, że zatrudnienie systematycznie spada. We wrześniu zmniejszyło się o 2,4 proc. w skali roku. Jeszcze gorzej mają się płace w przedsiębiorstwach – po uwzględnieniu inflacji były one mniejsze o 0,1 proc. w porównaniu z wrześniem ubiegłego roku. To wszystko sprawia, że tzw. fundusz płac w gospodarce jest na poziomie najniższym od pięciu lat. Ekonomiści ostrzegają, że może być gorzej, bo zwykle rynek pracy reaguje na to, co dzieje się w gospodarce z opóźnieniem o kilka kwartałów.

Mniej pieniędzy, skromniejsze zakupy

Konsumpcja prywatna to jeden z głównych motorów wzrostu PKB. W warunkach prosperity rośnie ona w tempie ponad 5 proc. rocznie. Tymczasem w drugim kwartale wyhamowała do 1,9 proc. Ekonomiści spodziewają się dalszego spowolnienia, nawet do 0,5 proc. w trzecim kwartale. Pogorszenia koniunktury obawiają się handlowcy. Opublikowany wczoraj indeks koniunktury w handlu ponownie spadł poniżej zera, wyniósł w październiku minus 2 pkt proc. Według GUS handlowcy obawiają się, że będzie jeszcze gorzej.