3,3 miliarda dolarów - tyle rocznie linie lotnicze wydają na odzyskanie straconego bagażu i zapłącenie odszkodowania pasażerom - twierdzi "Wall Street Journal". Te pieniądze mogłyby pójść na nowe samoloty, paliwo, czy opłaty lotniskowe, dlatego, w czasach, gdy liczy się każdy cent, przewoźnicy postanowili przestać gubić nasze walizki.

Reklama

>>>Sam zaniesiesz bagaż do samolotu

Na pierwszej linii frontu jest kod kreskowy, przyczepiany do naszych bagaży. System komputerowy cały czas sprawdza paczki na taśmie, czy walizki jadą do dobrych samolotów. To jednak nie wszystko, bo, mimo komputerów i tak 15 procent naszych rzeczy zostanie źle rozpoznana.

Dlatego lotnisko w Amsterdamie wprowadziło kody paskowe z nadajnikiem radiowym. Sygnały cały czas trafiają do komputera i gdy tylko maszyna odbierze informację, że walizka jest w złym miejscu, włącza się alarm. Co prawda te czujniki kosztują dużo więcej niż zwykłe paski papieru z kodem, to jednak zwróci się w ciągu kilku lat.

Reklama

>>>W Unii ginie codziennie 10 tys. bagaży

Śladem Schipholu chcą iść kolejne duże porty lotnicze. Tak więc może się okazać, że kryzys przyniósł choć jedną pozytywną rzecz i przez oszczędności nasza walizka nie znajdzie się po drugiej strony kuli ziemskiej.