Jesteśmy na ósmym miejscu w Europie pod względem ilości zakładów, w których istnieje największe ryzyko poważnej awarii, zagrażającej życiu nie tylko pracowników, ale także okolicznych mieszkańców. Ta liczba ciągle rośnie, jednak rząd obcina pieniądze na walkę z katastrofami - oburza sę portal money.pl

Reklama

>>>Górnik:Tyle trupów. Posłali nas na śmierć

W najbliższych trzech latach władze przeznaczą na to tylko 4,1 miliarda, później zaledwie 3. Te pieniądze trafią jednak także na walkę z hałasem, czy polem elektromagnetycznym. Jest też coraz mniej kontroli - ich ilość spadła z 1307 do 612, a większość jest zapowiadana, więc szefostwo firm może ciemne sprawki zamieść pod dywan.

Do tego, jak twierdzą eksperci, polskie szpitale i straż zakładowa nie są gotowe do walki z zagrożeniami. Brakuje wyszkolonych strażaków, nie ma sprzętu, dojazd specjalistycznych jednostek do miejsca katastrofy zajmuje ponad godzinę. Nie ma też gdzie przewieźć rannych, bo w szpitalach nie ma oddziałów ratunkowych.

Reklama