p

Tylko deweloperzy, którzy sami mają problemy finansowe, nie zwracają wpłaconych zaliczek, gdy klientowi odmówiono w banku finansowania - uważają eksperci. Firmy, które chcą utrzymać się na rynku, muszą iść klientom na rękę.

"Nie jest naszym celem zarabianie na umowach rezerwacyjnych i na kłopotach naszych klientów, którzy nie dostali kredytu" - mówi Monika Śleziońska z firmy MK Inwestycje.

"Jeśli klient nie dostał kredytu, to wpłaconą zaliczkę oddajemy, potrącając jedynie koszty manipulacyjne" - mówi Robert Micał, prezes Unidevelopment.

Reklama

Do takich sytuacji dochodzi obecnie dość często, bo banki bardzo zaostrzyły kryteria udzielania kredytów hipotecznych.

"Od początku roku z powodu nieuzyskania przez klientów kredytów nie doszło do ostatecznej sprzedaży pięciu mieszkań" - przyznaje Jacek Kaliszuk z Polnordu.

"Mieliśmy już kilka takich przypadków i wówczas przedpłata została zwrócona naszym klientom w całości" - mówi Małgorzata Konarska z JHM Development.

Reklama

Deweloperzy są też otwarci na wprowadzanie do umów przedwstępnych zapisów, że w wypadku problemów z uzyskaniem kredytu umowa zostanie rozwiązana, a zaliczka lub zadatek zwrócone.

"Na życzenie klienta w każdej umowie możemy umieścić taką klauzulę" - twierdzi prezes Michał.

Tak deklaruje większość deweloperów. W obecnej sytuacji klient gotowy kupić mieszkanie jest na wagę złota, więc deweloperzy godzą się w umowach nawet na tak daleko idące zapisy. Nie jest to kwestia dobrej woli, lecz raczej wynik trudnej sytuacji rynkowej i tysięcy gotowych mieszkań czekających na nabywców. Najczęściej jednak o taki zapis w umowie, dający prawo do odstąpienia od niej gdy bank nie udzieli kredytu, trzeba się upomnieć. Na razie nie zdarza się to często, bo klienci nie korzystają z takiej możliwości.

"Jeśli pojawi się pierwszy klient, który będzie chciał umieścić w umowie taką klauzulę, myślę, że nie będzie z tym problemu" - mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

W niektórych firmach już teraz takie gwarancje są normą.

"Mamy to w standardzie. Zobowiązujemy się do tego, że jeśli klient podpisze z nami umowę i będzie starał się o kredyt za pośrednictwem wskazanych przez nas czterech firm, które mają w swojej ofercie kredyty wszystkich polskich banków, i nie uzyska pożyczki, to umowa może być rozwiązana" - mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.

Podobnie jest w Polnordzie.

"W każdej umowie przedwstępnej mamy zapisane, że zwracamy pieniądze, jeśli klient nie dostanie w banku kredytu. Potrącamy tylko koszty manipulacyjne, do 5 proc. wpłaconej zaliczki" - mówi Jacek Kaliszuk.

Wśród sprawdzonych przez nas deweloperów tylko jeden zdecydowanie stwierdził, że w umowie przedwstępnej nie godzi się na zapisy umożliwiające rozwiązanie umowy, jeśli klient nie dostanie kredytu.

"Nie przewidujemy możliwości zapisów związanych z odstąpieniem od umowy z powodu nieuzyskania przez klienta finansowania. Każdy klient może dokonać u nas rezerwacji na czas potrzebny do uzyskania decyzji kredytowej, tak by podpisując umowę kupna, zminimalizować ryzyko związane z brakiem finansowania" - mówi Alicja Kościesza z Orco Property Group.

więcej na forsal.pl