Nicolas Sarkozy, Angela Merkel i Gordon Brown zapewniali w Brukseli, że mają plan przebudowy globalnych instytucji finansowych. Politycy przekonywali również, że zachodnie gospodarki można uratować.

Reklama

"Jesteśmy jednomyślni w odpowiedzi na kryzys. Wszystkie 27 państw poparło decyzje podjęte podczas ubiegłotygodniowego spotkania państw grupy euro w Paryżu" - głosi komunikat końcowy z dwudniowego szczytu w Brukseli. Finansiści nie są jednak optymistami. Według dziennika "Financial Times" plany antykryzysowe opracowano za późno, by uniknąć skutków kryzysu. Brytyjski "Times" nie owija w bawełnę: Zachód musi się szykować na długą recesję.

Wczoraj od rana światowe rynki od Nowego Jorku przez Londyn po Tokio znów zaczęły ostro pikować. Hiobowe wieści dochodziły także z innych sektorów europejskiej gospodarki. "Jeszcze przed świętami liczba bezrobotnych osiągnie 2 mln" - ujawnił jeden z wpływowych doradców ekonomicznych premiera Gordona Browna David Blanchflower. Czarne chmury gromadzą się także nad Niemcami, gdzie z dramatycznym apelem o państwową pomoc w ciężkich czasach zwrócił się szef Izby Przemysłu Juergen Thumann. "Rząd nie może pod żadnym pozorem zaniechać inwestycji. Mało tego, będzie musiał nam pomóc, by uniknąć załamania" - powiedział dziennikowi "Tagespiegel". Złe wieści dla kanclerz Angeli Merkel napłynęły z ministerstwa gospodarki, które musiało zredukować przyszłoroczną prognozę wzrostu gospodarczego do 0,2 proc. Burzą się także przedstawiciele landów, którzy zapowiedzieli, że plan pomocy dla banków w wysokości 500 mld euro, w którym mieliby partycypować, jest absolutnie niemożliwy do udźwignięcia przez ich budżety.

Zdaniem ekspertów w takiej atmosferze trudno się dziwić, że plany ratunkowe forsowane przez kolejne rządy nie działają tak, jak by sobie tego życzyli politycy. "We wszystkich planach ratunkowych rządy zostawiły sobie dużo miejsca na własną interpretacje zobowiązań. Efekt jest taki, że banki nie wiedzą, na ile pieniędzy będą mogły w praktyce liczyć. Zaufanie znika" - mówi DZIENNIKOWI Stormy-Annika Mildner, ekonomistka z berlińskiej Fundacji Nauki i Polityki.

Reklama

W tej sytuacji widmo "długiej recesji" w Europie zaczyna być coraz bardziej nieuchronne. "Mimo prób udzielenia wspólnej europejskiej odpowiedzi, każdy rząd wie, że musi liczyć tylko na siebie. Najszybciej wyjdą z niej kraje, które - jak Niemcy czy Francja - uprawiały w ostatnich latach odpowiedzialną politykę gospodarczą. Jest jednak wiele państw, jak Wielka Brytania, Irlandia czy Hiszpania, które żyły ponad stan i teraz będą musiały za to zapłacić twardym lądowaniem" - podsumowuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Andrew Walter z London School of Economics.