NIK szykuje doniesienie do prokuratury. "Dotyczy ono niegospodarności i działania na szkodę spółki. Formułujemy w nim 13 zarzutów" - powiedział "Rzeczpospolitej" Błażej Torański, rzecznik NIK.

Chodzi o trzy instytucje: Polski Fundusz Gwarancyjny (PFG ), Międzynarodową Korporację Gwarancyjną (MKG) i Chemię Polska (ChP). Jacek Buchacz, a wcześniej także Lesław Podkański, czyli inny PSL-owski minister odpowiedzialny za gospodarkę, zacieśnili w latach 1994-1995 współpracę między tymi instytucjami. Problem w tym, że współpraca ta przynosiła latami ogromne straty, a jej konsekwencje odczuwane są do dziś.

Według raportu NIK, do którego dotarła "Rzeczpospolita", spółki z "trójkąta Buchacza" warte są dziś jedynie 208 milionów złotych. Warto dodać, że Buchacz wpompował w nie państwowy majątek wart 13 lat temu 545 milionów złotych.

Pieniądze rozeszły bardzo szybko między "swoimi". Pod pretekstem budowania konsorcjum, które ma pomagać eksporterom współpracującym z Rosją, zbudowano trójkąt spółek, które gwarantowały grupce ludzi dostatnie życie z ryzykownych i - jak się później okazywało - nieopłacalnych transakcji.

Po pierwszej kontroli NIK, którą przeprowadzono już 10 lat temu, tygodnik "Wprost" pisał, że w aferze chodzi m.in. o ekport na wschód, gdzie państwo dawało ryzykowne gwarancje na transakcje przynoszące straty. Wówczas mieli się na tym bogacić ludzie związani z ludowcami. Jednak z obecnego raportu NIK wynika, że żadnej ekipie rządzącej nie zależało dotąd na tym, by zrobić porządek z układem.

"Rzeczpospolita" pisze, że w 2000 roku Chemia Polska kupiła akcje Kopalni Sjenitu Przedborowa za 3,5 miliona złotych. W 2003 roku ChP sprzedała pakiet za jedną trzecią ceny zakupu. Ale nie to jest najciekawsze. Nabywcą byli bowiem poprzedni członkowie zarządu kopalni.

Złe zarządzanie przejawiało się również w tym, że spółki handlowały majątkiem między sobą. Oczywiście były przy tym straty. Przykład: w 2002 roku Polski Fundusz Gwarancyjny kupił od ChP nieruchomości w Łodzi za 3 miliony złotych. Niecały rok później PFG sprzedał nabytek ze stratą 1 miliona złotych - pisze "Rzeczpospolita".

Najgorsze jednak jest to, że Skarb Państwa utracił kontrolę nad tymi spółkami. Nadal obowiązuje zasada politycznego nadania, ale przy zarządzaniu władze mają wolną rękę. Warto tu wspomnieć, że - jak pisze "Rzeczpospolita" - na wynagrodzenia członków rad nadzorczych i zarządów spółek "trójkąta" wydano w latach 1999-2006 aż 24 miliony złotych.

Najwięcej zarabiali chyba członkowie zarządu Chemii Polskiej w latach 1999-2000. "Średnie zarobki w tej spółce wynosiły wtedy nawet 85-krotność przeciętnej płacy w gospodarce" - mówi "Rzeczpospolitej" rzecznik NIK.

Nie zmieniło się to nawet za rządów PiS, mimo że pierwsza kontrola w "trójkącie" była w czasach, gdy szefem NIK był Lech Kaczyński. W ciągu dwóch lat (2005-2007) funkcję prezesa zarządu Międzynarodowej Korporacji Gwarancyjnej pełniło pięć osób. Każda odchodziła z odprawą - pisze "Rzeczpospolita".

















Reklama