Najwięcej polskich firm powstało na początku lat dziewięćdziesiątych. Przedsiębiorcy nie potrzebowali wtedy większego przygotowania, gdyż to, co wyprodukowali, i tak sprzedali. I to na przysłowiowym pniu – mówi Marian Juszczyński, koordynator projektu „Wspieranie zakładów restrukturyzowanych i ich pracowników” w ramach programu EQUAL. Nie mieli wykształcenia i wiedzy o przedsiębiorczości, a jakoś to było. Teraz tak się nie da. Nie da się działać intuicyjnie – dodaje.

Reklama

Czego więc brakuje polskim małym przedsiębiorstwom? Zarządzanie działalnością gospodarczą jest wypadkową użytych przez przedsiębiorcę zasobów, podjętych działań oraz posiadanych kompetencji, wśród których wiedza jest jedną z nich. Przedsiębiorcy mają duże umiejętności praktyczne, ale duże braki w wiedzy teoretycznej, co nie pozwala im skutecznie poprawiać produktywności własnych firm. Gdy wiedza przedsiębiorcy nie jest spójna z wiedzą oczekiwaną w fazie życia przedsiębiorstwa, w której akurat się znajduje, to takie przedsiębiorstwo nie jest zarządzane efektywnie. Przedsiębiorcy na ogół posiadają wiedzę z zakresu zarządzania organizacją przypisaną pierwszej fazie cyklu życia organizacji. Fazie tej towarzyszy entuzjazm przedsiębiorcy, wysoki optymizm, dotyczący wysokości sprzedaży, a bieżące bariery działalności gospodarczej nie wydają się być tak silne (istotne), aby zapanować nad emocjami związanymi z dążeniem do rozbudowania firmy za wszelką cenę – stwierdza dr Zygmunt Mietlewski z Akademii Morskiej w Gdyni.

Co ciekawe, przedsiębiorcy, których firmy znajdują się w fazie pierwszej rozwoju, deklarują też wzrost zatrudnienia o wiele chętniej, niż to ma miejsce, kiedy przedsiębiorstwo znajduje się w którejś z kolejnych faz. Poza tym przedsiębiorcy, których firmy znajdują się w trudnej sytuacji (na ogół jest to brak płynności finansowej), raczej decydują się na utrzymanie ich za wszelką cenę, nawet za cenę funkcjonowania na granicy obowiązującego prawa. Ważne jest jednak to, iż wielu przedsiębiorców rozumie potrzebę uzupełniania wiedzy na temat organizacji i zarządzania.

Nie można jednak naprawiać firmy bez pomocy pracownikom. Ale żeby pomóc jednym i drugim, trzeba najpierw zdiagnozować firmę. Sprawdzić, co złego się dzieje, że jej pozycja na rynku jest coraz gorsza, co utrudnia zwiększanie wynagrodzeń dla pracowników, co pogrąża pracodawcę w długach.

Reklama

Z takiej diagnozy muszą wynikać potrzeby zarówno pracodawcy, jak i pracowników. Zatem czego im brakuje i dlaczego? Jaką wiedzę i umiejętności posiadają pracownicy, w jakim kierunku można ich wzmacniać, dostarczając nowej wiedzy i umiejętności, tak aby firma lepiej funkcjonowała i nie straciła płynności? Nie da się jednak poprowadzić szkoleń zawodowych bez wcześniejszego przygotowania pracowników przez tzw. szkolenia miękkie.

Okazuje się, że w kilkuosobowych firmach, gdzie pracodawca robi wszystko sam, nie ma on czasu na to, żeby przygotować pracowników chociażby do pracy w grupie. Potrzebna jest więc pomoc w adaptacji pracowników do pracy grupowej, umiejętności zarządzania własnym czasem czy po prostu przygotowanie pracowników do zdobywania nowej wiedzy. Zwłaszcza gdy ta wiedza ma być przekazywana pracownikom starszym, z 20–, 30–letnim stażem. Osoby te zazwyczaj uważają, że skoro dobrze wykonują swoją pracę przez tyle lat, to wystarczy. Mają też inne podejście do pracy w grupie. W małych firmach trudno powoływać brygadzistę, a firmą zarządza sam właściciel.

Pracownicy nie mają więc bezpośredniego nadzoru. Każdy chce pracować własnym sposobem, a to bardzo utrudnia pracę innym pracownikom i zarządzanie pracodawcy. Dlatego tak ważne jest pozbycie się złych nawyków i pokazanie, jak pracuje się w grupie. Jak planować czas pracy, swoje zadania i jak wykonywać je wspólnie. Jak współpracować z ludźmi, żeby nie powstawały konflikty. Dlatego pracodawca rozpoznający potrzeby firmy nie może zapomnieć, jak ważna jest w tym rola pracowników – stwierdza Beata Abramska, koordynatorka projektu „Wspieranie zakładów restrukturyzowanych”