Takiego problemu nie mieliśmy od 2006 r., kiedy Rosjanie odcięli dostawy gazu na Ukrainę. Żeby się ratować, Ukraińcy przykręcili nam kurek. I mieliśmy problem. Teraz sytuacja może się powtórzyć, a jeśli nie będzie dostaw gazu, to błękitnego paliwa starczy nam zaledwie na trzy tygodnie.

Reklama

Na razie PGNiG zapewnia, że w punkcie granicznym w Drozdowiczach ciśnienie gazu nie zmieniło się. To właśnie tędy dociera do Polski rosyjskie paliwo transportowane przez Ukrainę. Gazownicy uspokajają, że cały czas trzymają rękę na pulsie i obserwują sytuację.

Gazprom zapewnia, że europejscy odbiorcy, do których gaz płynie przez Ukrainę, mogą być spokojni - dostaną tyle paliwa, ile zapisano w umowie.

Jednak ukraiński Naftohaz już ostrzegł, że może zmniejszyć tranzyt gazu do państw Europy Zachodniej, w tym do Polski.