Solidarność kombinatu straciła cierpliwość. 14 czerwca wysłała petycję do najważniejszych osób w państwie. W dokumencie, do którego dotarliśmy, czytamy: „Od początku przejęcia władzy przez PiS obserwujemy niekończący się eksperyment i karuzelę we władzach KGHM i spółek zależnych, co skutkuje nierozwiązaniem nagromadzonych problemów z nieudanymi inwestycjami, zadłużeniem, (…) pogarszającymi się warunkami pracy, wzrostem kosztów. Ta sytuacja powoduje fundamentalne zagrożenie dla funkcjonowania przemysłu miedziowego i zakończy się tragicznie dla naszych miejsc pracy”.
Marek Suski, szef gabinetu politycznego premiera Mateusza Morawieckiego, powiedział nam, że związkowego pisma jeszcze nie widział. Z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim, który nadzoruje kontrolowany przez Skarb Państwa kombinat, nie udało nam się skontaktować, a w resorcie o losach pisma nie udało się nam dowiedzieć.
Dominik Hunek, przewodniczący rady nadzorczej KGHM, również związkowego pisma nie widział, ale w rozmowie z DGP przypomniał, że jej posiedzenie rozpoczyna się dopiero w środę. W czwartek i piątek mają się odbyć rozmowy z kandydatami na stanowisko prezesa spółki i jego zastępców. Walne zgromadzenie spółki jest zaplanowane na 26 czerwca. Wraz z nim skończy się kadencja obecnego zarządu. Przypomnijmy, że kwietniowy konkurs zakończył się fiaskiem – mieli być w nim wyłonieni następcy odwołanych 10 marca prezesa i wiceprezesa – Radosława Domagalskiego-Łabędzkiego i Michała Jezioro.
Jak już pisaliśmy, żelaznym kandydatem na „jedynkę” jest Marcin Chludziński, szef podległej Morawieckiemu Agencji Rozwoju Przemysłu. Związkowcy wymieniają jednak kolejne nazwiska. Jako ustalonego wiceprezesa finansowego wskazują Rogera de Bazelaire’a (właściwie Yves Marie Gerard Roger de Bazelaire de Boucheporn), który za rządów PO-PSL był wiceprezesem finansowym Lubelskiego Węgla Bogdanka, a wcześniej, w latach 2009–2011, dyrektorem finansowym i członkiem zarządu Canal+ Cyfrowy. Jako wiceprezesa ds. produkcji z kolei wymieniają pełniącego obecnie tę funkcję Ryszarda Jaśkowskiego, bliskiego współpracownika z dawnych lat szefa resortu energii. Przy czym z naszych informacji wynika, że na to stanowisko pod uwagę brany jest też Radosław Stach, dyrektor naczelny w KGHM, a wcześniej m.in. szef kopalni Polkowice-Sieroszowice (on jednak według części naszych rozmówców mógłby zająć się aktywami zagranicznymi).
Reklama
– Podziwiam „przenikliwość” związkowców, ale postępowanie konkursowe jest w toku i żadne decyzje nie mogły w związku z tym zapaść – powiedział nam Hunek.
Reklama
Zdaniem szefa Solidarności w Polskiej Miedzi, a jednocześnie członka rady nadzorczej KGHM Józefa Czyczerskiego, pismo drogą elektroniczną trafiło do adresatów już 14 czerwca i kto chciał się z nim zapoznać, to miał taką okazję (przy czym rady nadzorczej wśród odbiorców brak).
– Konkurs w KGHM to fikcja, a my jesteśmy przeciwko hipokryzji, bo choć konkurs trwa, to wiadomo, kto wygra – mówi nam Czyczerski. – Mamy dość sytuacji, że w przemysł miedziowy wchodzą ludzie, którzy nie mają o nim pojęcia. Rok się będą uczyć, a dziś w KGHM nie ma na to czasu. Przed spółką wiele wyzwań – dodaje. Jednym z głównych są aktywa zagraniczne – jak już pisaliśmy, zniecierpliwieni stałą karuzelą kadrową w firmie partnerzy KGHM w chilijskiej kopalni Sierra Gorda, czyli Sumitomo, rozważają m.in. przejęcie większościowego pakietu Polskiej Miedzi w odbijającym się od dna zakładzie (za 2017 r. nie było już odpisu utraty wartości aktywów, w przeciwieństwie do lat 2015–2016).
Jednak pismo Solidarności KGHM do premiera Morawieckiego nie jest jedynym tego typu. DGP dotarł do kolejnego – datowanego na 15 czerwca. Jego autorami oprócz Solidarności są przedstawiciele Branżowego Związku Zawodowego ‘83. Tym razem chodzi o zatrudniającą ok. 350 osób spółkę Centrozłom z grupy kapitałowej KGHM. Doszło w niej do kuriozalnej sytuacji – rada nadzorcza ogłosiła 12 czerwca konkurs na prezesa i wiceprezesa zarządu, nie odwołując tych, którzy obecnie te funkcje pełnią i którym kadencja kończy się za rok.
Strona społeczna buntuje się przeciwko takiemu postępowaniu i broni dotychczasowych szefów, wskazując udaną restrukturyzację. W piśmie związkowcy podkreślają, że firma pracuje nad projektem, którego celem jest nawiązanie współpracy ze spółkami Skarbu Państwa w zakresie odbioru złomu i innych odpadów. Związkowcy piszą także o lepszych wynikach finansowych: wzrost przychodów po pięciu miesiącach 2018 r. w porównaniu z analogicznym okresem 2017 r. wyniósł 23,6 proc., do 337 mln zł, wzrost zysku w tym czasie to 28,6 proc., do 6,94 mln zł, a wielkość sprzedaży wzrosła o 16,7 proc.
Jak ustalił DGP, obecny zarząd firmy o dymisji nie myśli, bo straciłby prawo do odprawy. Centrozłom to ostatnia z dużych spółek w grupie KGHM, w której po zdymisjonowaniu Domagalskiego-Łabędzkiego ostał się prezes uważany za „jego” człowieka. To Rafał Matyasik – pozyskany zresztą w rekrutacji z rynku. Zainteresowany sprawy nie komentuje. Udało nam się dowiedzieć, że pretekstem jego odwołania może być to, że tuż po objęciu posady rok temu zwolnił z Centrozłomu kilku ważnych w regionie działaczy PiS.
Pewności, czy zarząd Centrozłomu zostanie teraz zmieniony, nie ma. P.o. prezesa zarządu Polskiej Miedzi Rafał Pawełczak w obecnym konkursie na szefa kombinatu w ogóle nie startuje. – Pytanie tylko, czy decyzje dotyczące Centrozłomu zapadają w zarządzie KGHM, czy w regionalnych władzach PiS – powiedział jeden z naszych rozmówców.