Rachunek bankowy Polskiej Fundacji Narodowej zasiliło w grudniu 2016 r. 97,5 mln zł. To fundusz założycielski PFN. Do końca stycznia tego roku 17 kontrolowanych przez państwo spółek wpłaciło kolejne 97,5 mln zł. Jedną dziesiątą ze zgromadzonych 195 mln zł PFN ma pochłonąć kampania informacyjna przekonująca o potrzebie reformy sądownictwa. Przeprowadzany pod hasłem „Sprawiedliwe sądy” projekt ma wyjaśniać, na czym polega i jaki jest cel forsowanych przez rząd zmian w wymiarze sprawiedliwości.
Kampania budzi kontrowersje z dwóch powodów. Po pierwsze – najważniejszym celem powołanej do życia w lipcu zeszłego roku przez ówczesnego ministra Skarbu Państwa Dawida Jackiewicza fundacji miała być promocja polskiej gospodarki za granicą. Żadna z 15 innych wytycznych dla jej działań nie odnosi się do wymiaru sprawiedliwości. Po drugie – do sfinansowania kampanii użyto pieniędzy spółek kontrolowanych przez państwo. Tymczasem aż 13 fundatorów jest notowanych na giełdzie. Skarb Państwa nie jest w tych firmach jedynym udziałowcem – np. w PZU, Orlenie, KGHM, PKO BP czy Azotach w jego posiadaniu znajduje się około jedna trzecia akcji. To wystarczy, by sprawować nad nimi kontrolę i nakłonić zarządy do wpłat na rzecz PFN, choć taka operacja budzi wątpliwości akcjonariuszy mniejszościowych.
To skandal. Nie brakuje przykładów na działania polityków wobec podległych sobie spółek, w przypadku których można było mieć wątpliwości, czy są one w interesie firm, a na pewno nie były korzystne dla akcjonariuszy mniejszościowych. Ale chyba przekroczyliśmy kolejne granice, bo nie przypominam sobie, by wyciągnięte od firm pieniądze były wykorzystywane bezpośrednio do celów politycznych – mówi Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Kiedy na przykład Jastrzębska Spółka Węglowa zmuszana była do przejmowania przed trzema laty kopalni Knurów-Szczygłowice za 1,49 mld zł, by w ten sposób ratować płynność Kompanii Węglowej, albo w Polskiej Grupie Energetycznej Skarb Państwa przegłosowywał w 2016 r. podwyższenie wartości nominalnej akcji, żeby do budżetu wpłynął podatek z tej operacji, akcjonariuszom mniejszościowym mogło się wydawać, że operacje te mają jakieś społeczne uzasadnienie. Teraz jest inaczej.
Reklama
Akcjonariusze spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa mają prawo czuć się pokrzywdzeni, bo będą one miały mniej pieniędzy na wypłatę dywidendy czy inwestycje. Ich wartość spadła. Inwestorzy mają też prawo wyceniać je niżej, bo dostali kolejny dowód na to, że ich działania są nieprzewidywalne – ocenia Paweł Homiński, członek zarządu Noble Fund TFI.
Reklama
Zapytaliśmy spółki, czy mając już rozeznanie, w jaki sposób fundacja wydaje pieniądze, w dalszym ciągu będą ją wspierać finansowo.
Fundatorzy zadeklarowali wpłaty na fundusz założycielski i zobowiązali się do corocznych wpłat na działalność statutową fundacji przez 10 lat – mówi Jolanta Piątek, rzecznik KGHM.
Podobnej odpowiedzi udzielił PKO BP. – Angażujemy się w projekty i prowadzimy działania na rzecz społeczeństwa. Bank wspiera wydarzenia oraz projekty edukacyjne, obywatelskie, kulturalne, charytatywne i popularyzujące zdobywanie wiedzy – uzasadnił wsparcie dla fundacji największy polski bank.
Inne spółki nie zadeklarowały wprost dalszego udziału w projekcie. Na przykład Energa twierdzi, że udzieli odpowiedzi w trybie informacji publicznej, na co ma 14 dni. Azoty odesłały nas do sprawozdań finansowych, a Orlen – do władz PFN. Żadna ze spółek nie odpowiedziała na pytanie, jak monitoruje efektywność wydawanych przez PFN środków.
Chcieliśmy się też dowiedzieć, czy spółki są zaskoczone pierwszą kampanią fundacji, ale także na to pytanie nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Można jedynie przypuszczać, że tak nie było. Bo państwowe firmy z fundacją łączy silna unia personalna. W jej radzie zasiadają m.in. Radosław Domagalski-Łabędzki, prezes KGHM, Krzysztof Szlaga, szef Bogdanki wchodzącej w skład grupy kapitałowej Enei, czy Marcin Jastrzębski, prezes Lotosu. Od zarządów spółek chcieliśmy się też dowiedzieć, czy nie obawiają się pociągnięcia w przyszłości do odpowiedzialności z tytułu wpłat przekazanych do fundacji. Także to pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Menedżerowie spółki muszą pilnować wydatków. Jeśli przekazują środki na działalność jakiejś fundacji, powinni interesować się tym, by ta wykorzystywała pieniądze zgodnie z umówionym celem. Jeżeli menedżerowie podejmujący decyzję zostali wprowadzeni w błąd i przekazane środki zostały wykorzystane na inny cel niż umówiony, powinni wystąpić o ich zwrot. Zdecydowanie nie powinni już wspierać podmiotu, który nadużył zaufania, lub przyjąć mechanizm pozwalający na kontrolowanie przekazanych środków. Uważam, że jeśli ktoś podejmuje decyzję o sfinansowaniu pewnych działań, zaś przekazane środki są wykorzystywane w inny sposób, może stanowić to powód do pociągnięcia osób decyzyjnych do odpowiedzialności. Może to mieć wpływ na kwestię udzielenia absolutorium. Wyobrażam sobie też wytoczenie powództwa cywilnego – mówi radca prawny Mariusz Bidziński, szef departamentu prawa gospodarczego w kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
Od przyszłego roku wpłaty na fundację będą o połowę mniejsze od dotychczasowych – na konto PFN wpływać będzie 47,5 mln zł aż do 2026 r. Łącznie to 634 mln zł.
Czytaj też komentarz B6