Wyobraźmy sobie, że upadłość konsumencką zamierza ogłosić osoba, która zaciągnęła kredyt indeksowany we franku szwajcarskim. Bank zgłasza na sporządzaną listę wierzytelność w wysokości 250 tys. zł. Kwota wynika z tego, że instytucja finansowa wypowiedziała kredyt i przeliczyła całe zobowiązanie klienta po aktualnym kursie.
A przecież bez trudu znajdziemy wyroki sądów (na przykład w Szczecinie, Łodzi), w których stwierdzono, że bank nie ma prawa przeliczać kwoty zobowiązania, gdy kredyt jest indeksowany we franku według aktualnego kursu. Dla jasności: bez trudu znajdziemy również wyroki idące w przeciwnym kierunku. Ale gdyby uznać, że wierzytelność upadającego należy przeliczyć zgodnie ze wskazaniami sądu, jej wysokość spadłaby do 166 tys. zł (zamiast 250 tys. zł).

Co to oznacza w praktyce?

Reklama
Przykładowo, jeśli wartość mieszkania, którego w ramach ogłaszanej upadłości wyzbywa się kredytobiorca, wynosi 200 tys. zł, to od metody przeliczenia zobowiązania bardzo wiele zależy. W wariancie korzystnym dla upadającego – nie musi on w ogóle spłacać długów w ramach planu spłat. W wariancie niekorzystnym – ma do spłacenia jeszcze nawet 50 tys. zł. Powszechnie stosowany przez sądy upadłościowe jest ten drugi wariant, niekorzystny dla frankowiczów.
Reklama

Dwa postępowania

Z podobnymi wątpliwościami zwróciło się do nas kilku kredytobiorców. Czują się oszukani. Uważają, że skoro sądy coraz częściej stają po stronie frankowiczów w sprawach cywilnych, nie ma powodu, aby zapominać o tych orzeczeniach w ramach postępowania upadłościowego. Tym bardziej że sprawa niebawem będzie jedną z najistotniejszych w orzecznictwie. Liczba upadających frankowiczów może bowiem rosnąć (patrz ramka).
Rzecz w tym, że zanim ktoś zdecyduje się na rozpoczęcie procedury upadłościowej, warto, aby wszelkie sporne z bankiem kwestie rozstrzygnął wcześniej.
– Prawo upadłościowe nie przewiduje specjalnych procedur dotyczących upadłości konsumenckich ogłaszanych przez osoby, które zaciągnęły kredyt denominowany w walucie obcej – przyznaje Małgorzata Anisimowicz, doradca restrukturyzacyjny i wiceprezes zarządu PMR Restrukturyzacje SA. Jednocześnie zaznacza, że trudno to postrzegać jako mankament samego prawa upadłościowego. Ono bowiem nie służy przecież rozstrzyganiu wątpliwości pomiędzy stronami poszczególnych umów kredytowych.
– Uważam, że ani zadaniem sądu upadłościowego, ani ogólnie postępowania upadłościowego nie jest stricte cywilistyczna analiza zobowiązania konsumenta względem banku. Jeśli ktoś kwestionuje sposób przeliczenia kwoty zobowiązania, powinien to czynić wcześniej, w oddzielnym postępowaniu – podkreśla ekspertka.
Mówiąc prosto: jeśli upadający kwestionuje metodę przeliczenia zobowiązania wobec banku z uwagi na dzień jego dokonania, powinien najpierw uzyskać korzystny dla siebie wyrok w sprawie rzeczywistej wysokości zobowiązania, a dopiero później wystąpić z wnioskiem o ogłoszenie upadłości. W przeciwnym razie sąd upadłościowy potraktuje go analogicznie do przedsiębiorcy, który prowadzi transgraniczną działalność. Czyli przeliczy wierzytelność po aktualnym kursie.

Nie zawsze upadłość

Wbrew oczekiwaniom upadającym nie pomogą wcale syndycy. A to właśnie na nich najczęściej skarżą się frankowicze, przekonując, że nie bronią oni wystarczająco ich interesów w toku sprawy. I że to z ich winy sądy stają po stronie banków.
– Wynika to z niezrozumienia roli syndyka. Jego zadaniem jest tak samo działanie w interesie dłużnika, jak i wierzycieli. Nie może faworyzować którejkolwiek ze stron – podkreśla Małgorzata Anisimowicz.
Pomocny może okazać się za to doradca restrukturyzacyjny zatrudniony przez osobę, która chce ogłosić upadłość. Nic nie stoi na przeszkodzie, by reprezentował on kredytobiorcę w rozmowach z bankiem i albo starał się wynegocjować korzystniejszy sposób przeliczenia wierzytelności, albo przekonał bank do zawarcia bardziej opłacalnej dla wszystkich ugody.
Eksperci wskazują bowiem, że najczęściej w przypadkach jak ten opisany przez nas powyżej w ogóle nie opłaca się ogłaszać upadłości. Z reguły, niezależnie od metody przeliczenia wierzytelności, najdotkliwsza będzie utrata mieszkania. Oprócz kłopotów natury organizacyjnej co do zasady będzie ono wycenione niżej, niż wynosi jego realna wartość.