W sumie od początku stycznia do końca września przedsiębiorcy zatrudniający 50 osób i więcej zainwestowali 79,9 mld zł. Takie dane podał wczoraj GUS w raporcie o wynikach przedsiębiorstw niefinansowych. Licząc w cenach stałych, wartość wydatków firm w tym zakresie zmalała o 9,1 proc. Co gorsza, spadek cały czas się pogłębia. Po pierwszym półroczu nakłady były mniejsze o niewiele ponad 7 proc.

Reklama
Najnowsze dane GUS potwierdzają to, o czym ekonomiści spekulują od tygodnia, gdy urząd podał wstępne informacje o wzroście gospodarczym w III kwartale. PKB wzrósł o zaledwie 2,5 proc., znacznie słabiej niż oczekiwano. Eksperci od razu powiązali to ze spadkiem inwestycji. Wskazywano na zastój w samorządach, o czym mogą świadczyć ich wyniki (rekordowa nadwyżka w budżetach na koniec września). To zaś bezpośrednio związano ze słabym wykorzystaniem środków z najnowszej perspektywy unijnej.
Spadki w inwestycjach publicznych widać też w opublikowanym wczoraj raporcie: największe GUS dostrzega w branżach oferujących usługi publiczne lub takich, w których Skarb Państwa jest dominującym właścicielem. Na przykład w dostawie wody i odprowadzaniu ścieków inwestycje są o połowę mniejsze niż rok temu, w wytwarzaniu i dostawie energii elektrycznej spadek wyniósł 13,6 proc., w transporcie i gospodarce magazynowej – aż 40,2 proc.
W tych branżach cykl inwestycyjny w dużym stopniu zależy od projektów samorządowych i administracji centralnej. Pytanie, czy mamy do czynienia z efektem zarażania, czyli w ślad za spadkami inwestycji publicznych idzie też spadek w nakładach firm prywatnych. Na podstawie tych danych trudno o jednoznaczną odpowiedź. Choć w szczegółowych informacjach za II kwartał widać było, że krajowe firmy zmniejszają wydatki. Zaś to, że inwestycje prywatne nadal były na plusie, wynikało z zaangażowania firm zagranicznych - mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Polbanku.

Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, uważa, że podobnie było w III kwartale. Inwestycje firm z polskim kapitałem spadły, zagranicznych rosły, ale już nie w takim tempie, jak w pierwszym półroczu. Być może zagranica nieco spowolniła, ale trudno znaleźć dowody na poparcie tej tezy. To jest ściśle powiązane z koniunkturą poza Polską. Jeśli niemiecka ma się dobrze, to i niemieckie firmy są skłonne u nas inwestować. Bo zwykle robią to z myślą o eksporcie, więc jeśli perspektywy dla eksportu są dobre, nie ma powodów, by wstrzymywać projekty. A obecnie koniunktura w całej strefie euro nie jest zła - mówi.

Reklama
Za spadek nakładów odpowiadają, jego zdaniem, przedsiębiorcy z dużym udziałem Skarbu Państwa w kapitale (lub spółki samorządów) i firmy krajowe. Ekonomista mówi, że powodem jest narastająca niepewność instytucjonalna, głównie związana z otoczeniem prawnym. Ekspert wymienia m.in. takie zapowiedzi zmian, jak nowe prawo wodne (co miałoby istotny wpływ na poziom kosztów w energetyce), przedłużające się prace nad prawem o zamówieniach publicznych (szczególnie ważne dla dużych przedsiębiorców zabiegających o duże rządowe kontrakty) czy opóźnienia w niektórych kluczowych projektach infrastrukturalnych, np. kolejowych.
Widzimy z opóźnieniem pewne efekty wprowadzania regulacji czy zapowiedzi tych regulacji, które były szczególnie istotne dla dużych krajowych firm. Z tego punktu widzenia spadek wydatków inwestycyjnych można uznać za przejściowy. Choć skala spowolnienia jest głębsza, niż oczekiwaliśmy. W III kwartale negatywny trend, który obserwowaliśmy w dwóch poprzednich, dodatkowo się pogłębił. To bardzo złe dane, będą silnie wpływać na wynik inwestycji i PKB całego drugiego półrocza - uważa Jakub Borowski.
Jarosław Janecki z Societe Generale zwraca uwagę na jeszcze jedną prawidłowość: przedsiębiorcy nie inwestują, choć mają z czego. Z danych GUS wynika, że zysk dużych firm po trzech kwartałach był o 11,5 proc. wyższy niż rok temu. Firmy miały też większe przychody (o niemal 3 proc.).
To bardzo ciekawe zjawisko, kiedy to w ślad za bardzo dobrymi wynikami nie idą wydatki na cele rozwojowe. Dowodzi to tego, że obecnego spadku inwestycji nie da się wytłumaczyć tylko problemami z wykorzystaniem środków unijnych, że drugi czynnik, który blokuje ten proces, to bardzo duża niepewność - ocenia Janecki. Według niego menedżerowie mogą wstrzymywać się z podejmowaniem nowych projektów, bo widzą problemy z nowymi zamówieniami, zarówno na rynku krajowym, jak i eksportowym. Raportują to zresztą w badaniach koniunktury, np. PMI.
To, na co się decydują, to zwiększanie zatrudnienia. To taka atrapa tego, co firmy powinny robić w normalnych warunkach, gdy niepewność jest znikoma, a koniunktura dobra. Wpływ spadku inwestycji widać już w niemal wszystkich branżach, w niektórych jest on głębszy, np. w budownictwie - mówi Jarosław Janecki.
Branża budowlana rzeczywiście ma wyjątkowo złe wyniki. Wskazują na to dane GUS o produkcji budowlanej (w październiku spadła ona o 20,1 proc. w porównaniu ze stanem sprzed roku). Budowlanka jest w słabej kondycji finansowej, co z kolei pokazują dane biur informacji gospodarczej. Według najnowszego raportu Krajowego Rejestru Długów dług firm budowlanych notowanych w KRD wynosi ok. 1,6 mld zł. To o 254 mln więcej niż na koniec lutego tego roku, kiedy to KRD sporządzał poprzednie zestawienie dla tej branży. Przyczyny to powolne uruchamianie przetargów publicznych, brak nowych inwestycji i ogromna konkurencja nie wróżą poprawy sytuacji. Na czarnej liście dłużników jest już notowanych ponad 45 tys. przedsiębiorstw budowlanych, które łącznie mają do spłacenia prawie 206 tys. zobowiązań. To o ponad dwa tysiące firm więcej niż w lutym.
Specjaliści zwracają jeszcze uwagę, że produkcja w całym przemyśle była w październiku o 1,3 proc. mniejsza niż rok wcześniej. To słabszy wynik niż oczekiwano, i nie najlepiej wróży dynamice wzrostu gospodarczego w IV kwartale. Tym bardziej że koniec 2015 r. był wyjątkowo dobry dla gospodarki, więc trudno będzie uzyskać dobry wynik choćby ze statystycznych względów. Ekonomiści mBanku uważają, że nie można wykluczyć wyhamowania tempa wzrostu do ok. 2 proc. z 2,5 proc. w III kwartale.
Spowolnienia spodziewa się też Jakub Borowski. Choć podkreśla, że o kondycji gospodarki będą też decydować takie czynniki, jak konsumpcja i rynek pracy. Oba wypadają nieźle, pierwszy jest wspierany przez program "Rodzina 500 plus", drugi - wysokim zatrudnieniem i rekordowo niskim bezrobociem.
Jeśli spowolnienie inwestycji jest przejściowe, to nie sądzę, żeby miało to negatywny wpływ na rynek pracy i konsumpcję. Nie ma powodów do niepokoju. Jest duża szansa, że gospodarka nie zostanie wytrącona z równowagi, w jakiej jeszcze się znajduje - ocenia ekonomista Credit Agricole.