Resort sprzedawał papiery sześcio- i dwunastoletnie. Kupować je mogli tylko beneficjenci programu wypłaty dodatków, kwota inwestycji nie mogła przekraczać sumy, jaka została wypłacona w dodatkach. Tymi właśnie obostrzeniami Ministerstwo Finansów tłumaczy słabe wyniki. Wiceminister finansów Piotr Nowak uważa, że wartość sprzedaży będzie rosła z każdym miesiącem, bo będzie się zwiększać pula środków wypłaconych z 500 plus.

Reklama

- Zakładamy, że popyt na te instrumenty będzie się ujawniał sukcesywnie – co obserwujemy już w pierwszej dekadzie listopada, w której kupiono wyraźnie więcej obligacji rodzinnych niż w tym samym okresie października – ocenia wiceminister Nowak.

MF liczyło na to, że w zainteresowaniu obligacjami 500 plus pomoże duży wykup papierów, jaki miał miejsce w październiku. Klienci mieli do ulokowania prawie 900 mln zł, które resort oddał im za papiery sprzedawane w listopadzie 2015 r. w sumie obligacji detalicznych udało się sprzedać za 870 mln zł i jest to najlepszy wynik w tym roku. Tyle, że większość z tych, którzy zostali na rynku wolała kupować standardowe obligacje dwuletnie.

Skąd tak słabe zainteresowanie obligacjami 500 plus? Pierwsza odpowiedź, jaka się nasuwa: ci, którzy dostają dodatki na dzieci, większość z nich wydają na bieżące potrzeby. Z badań TNS przeprowadzonych na zlecenie Związku Banków Polskich wynika, że ponad jedna trzecia otrzymujących dodatki nie zamierza oszczędzić z nich ani złotówki.

Reklama

Około 16 proc. nie jest w stanie powiedzieć, co z tymi pieniędzmi zrobi. Polacy wydają 500 plus na edukację dzieci i codzienne wydatki, na trzecim miejscu jest jeszcze ochrona zdrowia. Podobne wyniki prezentują inne badania, np. Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH. Według jednego z raportów IRG poświęconych rynkowi usług finansowych dla konsumentów, najważniejszą potrzebą zaspokajaną z programu Rodzina 500 plus jest kupno żywności i ubrań – taką odpowiedź wybrało prawie 43 proc. pytanych. Na drugim i trzecim miejscu są opłaty za przedszkole i te związane z nauką w szkole (34,2 proc.) oraz dodatkowa edukacja i zajęcia dla dzieci.

Dodatki pomagają także się oddłużać rodzinom. Choć nie ma tu twardych dowodów, są jedynie poszlaki. Najnowszy, listopadowy raport IRG SGH o rynku Consumer Finance wskazuje na wyraźną poprawę tzw. moralności płatniczej w gospodarstwach domowych, czyli jakości spłat ich zobowiązań. Grupa tych, którzy deklarują, że w ogóle nie mają już żadnych długów wzrosła z 74,8 proc. w połowie roku do 79,5 proc. obecnie. I jest to najwyższa wartość w ponad dziesięcioletniej historii zadawania tego pytania. Wyraźnie zmalała też grupa tych, którzy mają niewielkie opóźnienia w płatnościach. Jeszcze trzy miesiące temu było prawie 23 proc., teraz jest niecałe 17 proc. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że jak ktoś już wpadł w pętlę zadłużenia, to dodatki na dzieci mu niewiele pomagają. Prawie 4 proc. respondentów w badaniu IRG SGH twierdzi, że spłaca zobowiązania z dużymi problemami. To więcej niż poprzednio (2,6 proc.), choć i tak poniżej pięcioletniej średniej (7 proc.).

Reklama

Chociaż większość pieniędzy z programu Rodzina 500 plus idzie na wydatki i spłatę długów, to jednak nie oznacza to, że nikt nie oszczędza. Odkładanie przynajmniej części deklaruje 17 proc. pytanych przez IRG SGH, również część ankietowanych przez TNS mówi, że chętnie coś zaoszczędzi. Większość może przeznaczyć na zaskórniaki nie więcej niż połowę dodatków. Ale co dziesiąty respondent TNS twierdzi, że może zaoszczędzić od 80 do 100 proc. swojego świadczenia. Niemniej jednak jeśli już nawet ktoś chce swoje 500 plus odłożyć na później, to raczej nie w obligacjach takich jak te oferowane w październiku przez Ministerstwo Finansów.

To kwestia motywacji, jaką kierują się ludzie przy podejmowaniu decyzji o oszczędzaniu. Najwięcej, bo około 36 proc. oszczędzających odkłada "na wszelki wypadek" i "na czarną godzinę". To oznacza, że chcą mieć pieniądze pod ręką, żeby w razie czego móc swobodnie nimi dysponować. Dlatego lwia część polskich oszczędności prywatnych to gotówka i pieniądze trzymane na zwykłych rachunkach w bankach. W sumie to prawie 519 mld zł, jedna trzecia wszystkich aktywów gospodarstw domowych, wliczając w to lokaty, akcje, polisy ubezpieczeniowe i emerytalne. Sześcio i dwunastoletnie obligacje niespecjalnie się nadają jako sposób na ulokowanie pieniędzy na czarną godzinę. Można je co prawda przedstawić do wykupu wcześniej, ale wówczas traci się dużą część odsetek.

Druga sprawa: Polacy, jeśli już zdecydują się odłożyć pieniądze na dłużej, to oczekują za to wysokiego oprocentowanie. Odsetki od obligacji 500 plus to 2,6 proc. dla obligacji sześcioletnich oraz 3 proc. dla dwunastolatek w pierwszym roku oszczędzania. Niby nie jest to mało, jeśli porównać to do oferty bankowej – średnio 1,5 proc. dla depozytów powyżej roku. Ale żaden bank nawet nie próbuje oferować depozytu na sześć lat, więc dane nie są porównywalne.