Jej celem jest – przynajmniej w teorii – trzymanie w ryzach zarobków menedżerów największych państwowych spółek. W praktyce, jak wyliczyła firma Sedlak&Sedlak, nowelizacja ustawy sprawia, że wynagrodzenie prezesów może być nawet o kilkadziesiąt procent wyższe niż w poprzednich latach. Dotyczy to głównie czterech firm, w tym np. szefa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Ten może liczyć na wzrost pensji aż o 62,2 proc., do 1,5 mln zł rocznie, czyli więcej niż 125 tys. zł miesięcznie. Inne przykłady? O 35,2 proc. mogą wzrosnąć zarobki szefa PGE, o 6,8 proc. – szefa Energi, a o blisko 5 proc. – grupy Lotos. W każdym z tych przypadków także mowa jest o 1,5 mln zł rocznie. Co ciekawe, to w tych spółkach doszło w ostatnim czasie do poważnych ruchów kadrowych.

Reklama

Te 1,5 mln zł to maksymalna możliwa wysokość wypłat wraz z premią roczną. W przypadku, kiedy menadżerowie nie spełnią kryteriów jej przyznania, ich pensje powinny być znacząco niższe. Założeniem jest podział wynagrodzeń na część stałą i część zmienną, zależną od celów postawionych zarządowi, w tym np. zwiększenia produkcji, ograniczenia kosztów czy też np. realizacji planu restrukturyzacji. Zmienna część miesięcznej płacy menedżerów nie może przy tym przekraczać 50 proc. stałej części płacy. Wyjątek stanowią największe spółki skarbu państwa, w których ta zmienna część wynagrodzenia może stanowić nawet 100 proc. stałej płacy.

Wiadomo już też, że znaczących obniżek płacy spodziewają się z kolei prezesi Enei (spadek o blisko 19 proc.), PGNiG (ponad 20 proc.) czy Polskiego Holdingu Nieruchomości (około 27 proc.). Ale nadal możliwe są wypłaty odpraw, jednak w wysokości nie większej niż trzykrotność miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego. Warunkiem koniecznym do jej wypłaty będzie co najmniej roczny staż pracy.

Reklama

Wynagrodzenie przysługuje dopiero po zatwierdzeniu sprawozdania finansowego, sprawozdania zarządu za dany rok obrotowy i udzieleniu absolutorium danemu członkowi zarządu.

Reklama

Komin kominowi nierówny

Nowa ustawa kominowa jest bardziej elastyczna, bo uzależnia wysokość oferowanych wynagrodzeń od wielkości spółki. Takie rozwiązanie jedni chwalą, podczas gdy inni uznają, że prób sztucznego regulowania wynagrodzeń nie stosuje się na dojrzałych rynkach kapitałowych.

Próby ograniczania pensji osób zarządzających w spółkach publicznych pojawiły się co prawda po kryzysie finansowym roku 2008, ale polegały one na wiązaniu pensji najlepiej zarabiających z ich wynikami. Podobne do polskich praktyki dotyczyły raczej rynków przeżywających spore problemy. W 2012 roku w Hiszpanii został wprowadzony maksymalny roczny pułap wynagrodzenia prezesa banku pod zarządem państwowym. Został on ustalony w wysokości 300 tys. euro (więc w kwocie niższej niż ta, zakładana przez nowelizację polskiej ustawy kominowej). Ograniczenia wysokości pensji pracowników państwowych obowiązują także na Węgrzech. Może ona wynosić maksymalnie 2 mln forintów miesięcznie (ok. 27,8 tys. zł). źródło: Sedlak&Sedlak

W Polsce to już kolejna próba uregulowania wynagrodzeń menadżerów giełdowych spółek. Obowiązująca wcześniej ustawa kominowa przewidywała, że wynagrodzenie zarządów spółek kontrolowanych przez państwo nie mogło przekraczać równowartości sześciu przeciętnych miesięcznych płac w sektorze przedsiębiorstw za ostatni kwartał ostatniego roku. W 2015 roku takie ograniczone przez ustawę kominową wynagrodzenie nie mogło przekroczyć ok. 20,8 tys. zł miesięcznie. Ale "osoby zarządzające mogły otrzymać roczną premię w wysokości do trzykrotności ich miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego oraz świadczenia dodatkowe (w wysokości do 12-krotności podstawy ustalenia wynagrodzenia zasadniczego). Wszystkie te ustalenia sprawiały, że zgodnie z ustawą osoba zarządzająca w państwowej spółce mogła w przeciągu roku zarobić maksymalnie 507,8 tys. zł", podaje serwis Wynagrodzenia.pl. Podkreśla przy tym, że w efekcie przepisy ustawy nie były przestrzegane, a popularnym sposobem jej obchodzenia było przyznawanie wynagrodzenia za pełnienie funkcji w spółkach zależnych czy np. zawieranie kontraktów menedżerskich.

Na tym jednak nie koniec. Bo o ile wcześniejsza ustawa ograniczała płace menedżerów spółek, w których państwo ma ponad 50 proc. udziałów, o tyle nowa reguluje zasady wynagradzania zarządów także tych spółek, w których państwo nie ma formalnie kontrolnych pakietów akcji. Z resortowych wyliczeń wynika, że przy uwzględnieniu takich giełdowych gigantów jak PKO BP, PZU, Orlen, KGHM i Enea, da to do 3 mln zł oszczędności rocznie niż gdyby obowiązywały wcześniejsze zapisy.

Są jednak i tacy specjaliści, którzy wskazują, że pensja oferowana prezesom spółek notowanych na GPW pozostanie niższa niż rynkowe stawki. I tak np. mediana wynagrodzenia szefa firmy z WIG20 (a więc porównywalnej z największymi państwowymi podmiotami) wynosiła 2,2 mln zł w 2014 roku. - Niższe kwoty, które są dopuszczane przez ustawę, mogą utrudniać pozyskanie wartościowych menadżerów - kwitują eksperci Sedlak&Sedlak.

Ustawa autorstwa PiS reguluje też zasady wynagrodzenia władz spółek samorządowych oraz państwowych i komunalnych osób prawnych, w tym np. ZOZ-ów.