Dla banków nad Wisłą już miniony rok był trudny, a ten zapowiada się jeszcze trudniejszy. W 2015 r. prócz spadku dochodów związanego z rekordowo niskimi stopami procentowymi czy ustawową obniżką przychodów z transakcji kartowych piętno na wynikach finansowych odcisnęła też wyższa składka na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, jesienią koszty wypłaty depozytów klientów upadłego SK Banku, a pod koniec roku jeszcze koszty utworzenia Funduszu Wsparcia Kredytobiorców - dla osób, które mają problemy z terminowym regulowaniem rat hipotek.
W tym roku zaczną płacić podatek od instytucji finansowych. Ustawa jest już uchwalona i podpisana przez prezydenta, ale banki nie wiedzą jeszcze, jak ustalać podstawę opodatkowania. Możliwe, że poniosą też koszty przewalutowania walutowych kredytów mieszkaniowych.
Ale nasze banki nie są jedynymi, które przechodzą przez trudny czas. Od początku października ubiegłego roku indeks WIG Banki, pokazujący trend notowań instytucji kredytowych na naszej giełdzie, spadł o ponad 18 proc. W przypadku największych banków europejskich, których akcje wchodzą w skład indeksu Eurostoxx Banks, jest niewiele lepiej – spadek wyniósł 16 proc.
W ostatnich dniach spadki dotknęły ceny akcji banków we Włoszech. Powód: obawy o jakość należności. Pod względem udziału złych kredytów w całym portfelu banki z Półwyspu Apenińskiego należą do najgorszych krajów na naszym kontynencie. Wprawdzie na Cyprze i w Grecji odsetek złych kredytów przekracza 30 proc., ale Włochy są już na czwartym miejscu z wynikiem 16 proc. (dane na konie czerwca 2015 r.; trzy lata wcześniej było to jeszcze 10 proc.). Sytuacja zaostrzyła się na tyle, że kilka dni temu premier Matteo Renzi wezwał do siebie ministra finansów Piera Carla Padoana i szefa banku centralnego Ignazio Visco na spotkanie w sprawie wyprzedaży akcji banków.
Reklama
Według sondażu przywołanego przed weekendem w "Financial Timesie" 60 proc. Włochów uważa, że rząd słabo radzi sobie z problemami sektora bankowego. Ta ocena to m.in. konsekwencja wydarzeń z listopada ub.r. Przed bankructwem zostały wtedy uratowane cztery niewielkie banki. Tyle że operację przeprowadzono już zgodnie z nowymi unijnymi regułami, które wymagają, by w stratach partycypowali też właściciele np. niektórych obligacji. Efekt: według Agencji Reutera pieniądze straciło kilkanaście tysięcy drobnych inwestorów.
Reklama
Unijne prawo pozwala na uruchomienie tzw. złego banku, do którego banki mogłyby przetransferować niespłacane kredyty. We Włoszech są jednak problemy z jego uruchomieniem – od kilku miesięcy w zawieszeniu są dyskusje w tej sprawie pomiędzy rządem a Komisją Europejską.
Jak wynika z danych agencji Bloomberg, w minionym tygodniu do spadku Eurostoxx Banks prócz dwóch banków włoskich - UniCredit i Intesa Sanpaolo - przyczynił się Deutsche Bank. Powodem jest 6,7 mld euro straty za ubiegły rok, o jakiej poinformował największy bank Niemiec. Strata spowodowana jest dużymi odpisami, rezerwami na koszty prawne i kosztami restrukturyzacji, w tym zwolnień pracowników. Deutsche Bank w połowie 2015 r. zapowiedział wycofanie się z niektórych krajów.
Problemy dotyczą też np. banków brytyjskich. Takie instytucje jak HSBC czy Standard Chartered dużą część działalności prowadzą w Azji. Są więc narażone na spowolnienie w Chinach i spadki kursów azjatyckich walut. Inny konkurent - Barclays - w minionym tygodniu rozpoczął redukcję ponad tysiąca etatów w bankowości inwestycyjnej. Według "The Wall Street Journal" zwolnienia dotykają głównie pracowników w azjatyckich biurach banku.
Specjaliści wskazują, że jednym z problemów europejskich banków jest to, że wciąż mają zbyt mało kapitału, by pokrywać ewentualne straty. Nie wiem, co oni robili w ostatnich latach. To dla mnie zagadka - stwierdził Stephen Schwarzman, szef Blackstone Group, światowego giganta na rynku private equity.
Pewną ulgę bankom w strefie euro może dać Europejski Bank Centralny. W minionym tygodniu jego prezes Włoch Mario Draghi zapowiedział, że w marcu możliwe jest dalsze poluzowanie polityki pieniężnej w Eurolandzie. Wtedy minie rok, odkąd EBC co miesiąc pompuje w gospodarkę strefy euro 60 mld euro, równocześnie utrzymując stopy procentowe na poziomie bliskim zera.