Na prośbę szefa senackiej komisji budżetu i finansów publicznych Kazimierza Kleiny KNF porównała sytuację frankowiczów z kredytobiorcami złotówkowymi. Przeprowadziła symulację z założeniami: co stałoby się po wejściu w życie ustawy w wersji przyjętej przez Sejm? I co stałoby się, gdyby obowiązywała w pierwotnym brzmieniu?
Ustawa zakłada, że kredytobiorca mógłby wystąpić do banku o przewalutowanie kredytu. Przeliczona na złote wartość miałaby być porównana z symulacją kosztów identycznego kredytu wziętego w złotych. 90 proc. różnicy w kosztach między obu wariantami bank by umarzał na korzyść klienta (w pierwotnej wersji projektu umorzone miało być 50 proc. różnicy).
KNF uważa, że pomysł umorzenia części kredytu mógłby mieć zastosowanie tylko, jeśli kredytobiorca nie może spłacać kredytu, a jego wartość przewyższyła obecną wartość mieszkania. Nie wyklucza także potrzeby przygotowania specjalnych rozwiązań dla tych, którzy chcieliby sprzedać nieruchomości, a mają z tym kłopot właśnie z powodu zadłużenia przewyższającego wartość nieruchomości.
Zdaniem KNF „analiza sytuacji kredytobiorców CHF i PLN wskazuje, że w obecnych warunkach rynkowych nie ma żadnego uzasadnienia dla udzielenia nadzwyczajnej pomocy kredytobiorcom CHF”. Według komisji frankowicze znajdują się w relatywnie dobrej sytuacji. Znacznie korzystniejszej od sytuacji kredytobiorców złotówkowych.
Reklama
Na czym opierają się te konkluzje? Mimo wzrostu kursu franka w większości przypadków suma spłaconych rat jest o 10–20 proc. niższa niż w przypadku kredytów złotówkowych. Co potwierdza, że przez większość czasu frankowicze płacili niższe raty. Choć dziś frank jest silny i raty są wyższe od złotowych, to najwyższe raty kredytów w szwajcarskiej walucie nie przebiły maksymalnych poziomów złotowych z lat 2008–2009.
Reklama
Na przykład dla kredytu wziętego w czerwcu 2008 r. najwyższa rata złotówkowa wyniosła 2149 zł. Podczas gdy maksymalna frankowa była o 305 zł tańsza. Z powodu ujemnych stóp LIBOR spora część kredytobiorców frankowych nie płaci odsetek, a spłaca tylko sam kapitał. Między innymi dzięki temu szybciej spłacany jest kredyt.
Jak pokazują dane zawarte w opinii np. w przypadku kredytów zawartych w połowie 2008 r., kredytobiorcy frankowi spłacili już 21 proc. kapitału, a złotowi dopiero 13 proc. Z kolei dla kredytów wziętych pod koniec 2005 r. jest to odpowiednio 17 i 25 proc.
KNF dostrzega jednak, że od kilku lat – z powodu spadających stóp procentowych i rosnącego kursu franka – to kredyty złotówkowe okazują się bardziej opłacalne. Dlatego według symulacji sporządzonej dla stóp procentowych i kursu franka na koniec lipca 2015 r. całkowity koszt kredytów złotowych miałby być na koniec spłaty niższy. Choć KNF zastrzega, że w kolejnych latach to się może zmienić.
Według KNF wejście w życie ustawy pozwoliłoby zmniejszyć wartość kredytów walutowych wyrażoną w złotych o 10–40 proc. Najbardziej skorzystaliby frankowicze, którzy umowy zawarli między końcem 2006 r. a połową 2008. To oznaczałoby ich uprzywilejowanie wobec kredytobiorców walutowych, którzy zawierali umowy wcześniej.
Ci frankowicze byliby także w lepszej sytuacji wobec kredytobiorców złotowych. – Oni nie tylko płacili większe raty, lecz także w wielu przypadkach kupowali mieszkania mniejsze lub o niższym standardzie – zwraca uwagę Kazimierz Kleina, szef senackiej komisji budżetu i finansów publicznych.
KNF podkreśla także, że ustawa w obecnej wersji w nierównomierny sposób rozkłada koszty ryzyka walutowego między banki a ich klientów, a negatywne skutki dla sektora bankowego mogą niekorzystnie wpłynąć na całą gospodarkę. „W ostatecznym rachunku byłby to koszt poniesiony przez wszystkich obywateli na rzecz niewielkiej grupy społecznej, która jak to wykazano, nie potrzebuje nadzwyczajnej pomocy” – brzmi konkluzja opinii.
To może być silny argument dla przywrócenia pierwotnej wersji ustawy w Senacie. – Wydaje się, że w takim kształcie łamie ona elementarne zasady sprawiedliwości i nie powinna wejść w życie – podkreśla Kleina.
Stanowisko zajął również Narodowy Bank Polski, który straty banków związane z przewalutowaniem kredytów na zasadach uchwalonych przez Sejm szacuje na ok. 21 mld zł. Taką kwotę wymienił w opinii przesłanej Krystynie Skowrońskiej, szefowej sejmowej komisji finansów publicznych, i Kazimierzowi Kleinie.
NBP zaznaczył, że straty w bankach byłyby o jedną piątą większe niż ich zysk z ostatnich 12 miesięcy.
Koszty poniosą nie tylko banki. Według NBP maksymalny ubytek w podatku dochodowym dla budżetu może wynieść ok. 4 mld zł, z czego 2 mld zł w pierwszym roku obowiązywania ustawy. Skarb Państwa powinien się też liczyć z utratą ok. 380 mln zł możliwych wpływów z dywidend.