Dorota Kalinowska: Przekonuje Pana projekt ustawy dla frankowiczów zgłoszony przez PO?

Tomasz Sadlik (śmiech, a po chwili już poważnie): Trzeba jak najszybciej rozbroić tę bombę, więc projekt Platformy traktuję jako pierwszy krok na tej drodze.

Reklama

Ten śmiech na samym początku z czego wynikał?

Z tego, że problem nadal pozostaje, bo kredytobiorcy wciąż będą odpowiadać całym swoim majątkiem, a nie tylko daną nieruchomością. To szczegół, który najbardziej komplikuje rozwiązanie proponowane przez PO.

Reklama

Co dokładnie ma Pan na myśli?

Fakt, że kredyt musiał być wzięty na nieruchomość, w której dana osoba mieszka, jest dla mnie jak najbardziej ok. Ale jest też przecież zastrzeżenie co do wartości mieszkania lub domu. I ono jest śmieszne, choćby dlatego, że banki się zabezpieczyły na dużo większe kwoty niż ci, którym tych kredytów udzielały.

Reklama

Ograniczenia dotyczące metrażu są zasadne? 75 mkw. na mieszkanie lub 100 mkw. na dom.

Nie, bo to pokazuje, że także w tym przypadku resort finansów stara się do maksimum okroić ofertę dla frankowiczów. Wszystko po to, by uspokoić nastroje i dać znać całemu społeczeństwu, że problem już jest rozwiązany. Ale to wcale nie rozwiązuje całego problemu. Proszę tylko zwrócić uwagę, że ludzie dostawali bardzo często kredyty na większe mieszkania, większe siedliska, bo tłumaczono im, że mają wyższą zdolność kredytowa we frankach niż w złotówkach.
Jak dla mnie to kolejne sztuczne zawężenie. Kolejne wykrajanie danego problemu.

Takim sztucznym zawężaniem jest też konieczność zajmowania danego lokalu?

Tak, tym bardziej. To o tyle dziwne i śmieszne, że wiele osób, które zaczęły mieć problemy ze spłatą kredytu, musiało zacząć wynajmować te lokale. Znam wiele takich przypadków, kiedy frankowicze przenosili się do rodziców albo wręcz wyjeżdżali za granicę. I teraz PO mówi, że oni także nie będą mogli skorzystać z nowego rozwiązania.

Jeszcze raz powtórzę; wstępnie brzmi to dla mnie jak żart, ale z drugiej strony potraktujemy to poważnie. Przyjmijmy to. Powiedzmy sobie, że jest to rozwiązanie przejściowe, z którego skorzysta części poszkodowanych. Pozostali będą musieli zaczekać do wyborów.

Co mogłoby być całościowym rozwiązaniem?

Przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu i rozliczenie różnicy w marży i opłatach. Tylko takie rozwiązanie jest satysfakcjonujące. Żadne inne.