Polak zdaje sobie sprawę, że w państwowej firmie nie zarobi wiele i nie zrobi kariery, ale woli właśnie tam pracować niż w prywatnym przedsiębiorstwie. Wie, że Poczta Polska ma wiele wad, ale nie chce, by listy dostarczał ktoś inny. Zniknął jego sentyment do PGR-ów, ale pozostał do państwowych kopalni. Badania „Postawy ekonomiczne Polaków w czasach niepewności” prof. Krzysztofa Zagórskiego z Akademii Leona Koźmińskiego pokazują paradoksy, które rządzą nami w kryzysie. DGP prezentuje najważniejsze z nich.

Prywatne lepsze, ale wolimy na państwowym

W przeprowadzonym przez CBOS na reprezentatywnej próbie sondażu na pytanie, czy pod względem właściwego wykorzystywania kwalifikacji, wiedzy i zdolności pracowników lepszy jest pracodawca prywatny czy państwowy, ponad 40 proc. odpowiedziało, że ten pierwszy. Mniej niż 30 proc., że drugi. Pozostali, że to wszystko jedno, bądź nie mają w tej sprawie zdania.
Dodatkowo ponad połowa badanych stwierdza, że przedsiębiorstwa prywatne są bardziej zyskowne (państwowe za lepsze pod tym względem uważa mniej niż 20 proc. badanych). Sądzimy także, że firmy prywatne są bardziej wydajne. Ale jednocześnie aż trzech na pięciu ankietowanych woli pracować w przedsiębiorstwach państwowych, a tylko jeden na pięciu w prywatnych.
Reklama
Finansowo oba rodzaje pracodawców oceniamy podobnie (nieco lepiej wypada państwowy). Z czego więc wynika ten rozdźwięk? Tu kłania się piramida Maslowa dotycząca hierarchii potrzeb ludzkich. Nie licząc tych fizjologicznych, na dole (czyli jako najważniejszą) wskazujemy potrzebę zaspokojenia bezpieczeństwa. Współcześnie możemy to definiować jako możliwość zapłacenia czynszu i rachunków za prąd czy jedzenie - wyjaśnia psycholog biznesu Piotr Juszczak z firmy Delta Training. Dopiero na samym końcu myślimy o samorealizacji. Dlatego nawet jeśli w prywatnym biznesie będziemy robić rzeczy bardziej zgodne z naszymi kompetencjami, to wolimy wybrać posadę na państwowym. Tu ryzyko zwolnienia jest mniejsze i pensja zawsze wpłynie na nasze konto – wyjaśnia ekspert.
Reklama
Kolejną sprzecznością w polskich postawach ekonomicznych jest szeroko rozumiany stosunek do cudzoziemców. Aż połowa z nas zgadza się z twierdzeniem, że rząd nie powinien pozwalać zagranicznym koncernom na kupowanie polskich przedsiębiorstw (przeciwnie myśli jedna czwarta). Jednak z drugiej strony już w kwestii ograniczenia nad Wisłą możliwości pracy cudzoziemcom te proporcje są prawie dokładnie odwrotne i jest przyzwolenie na ich pracę u nas.

Państwa mniej, ale więcej

Pełne rozdźwięków są też nasze poglądy dotyczące udziału państwa w gospodarce. Respondenci pytani byli o to, czy konkretne gałęzie gospodarki powinny być prywatne, czy państwowe. Wyniki są zaskakujące. Aż siedmiu na dziesięciu Polaków uważa, że gospodarstwa rolnicze powinny być wyłącznie lub w większości prywatne. Jeśli chodzi o handel detaliczny (sklepy), to jednej trzeciej badanych jest wszystko jedno, ale i tak więcej osób preferuje prywatne niż państwowe. Jednak już jeśli chodzi o kopalnie, to ponad połowa Polaków sądzi, że takie zakłady powinny być tylko państwowe. Mniej niż dziesięć procent uważa, że tego typu przedsiębiorstwa powinny być w części lub w całości prywatne.
Niechętnie patrzymy także na prywatne usługi pocztowe czy bankowe. Dwóch na pięciu Polaków uważa, że fundusze emerytalne powinny być tylko państwowe.
Gdybyśmy spytali, czy urzędnicy powinni kierować placówką pocztową, czy kopalnią (do tego się sprowadza własność państwowa), to myślę, że odpowiedzi byłyby zupełnie inne – komentuje Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. Prywatna poczta działa od niedawna, dlatego trudno ludziom zaakceptować, że te usługi może świadczyć podmiot niepaństwowy. Z kolei rolnictwo od zawsze było prywatne, a PGR-y to doskonały przykład na państwowe marnotrawstwo. Wręcz trudno nam sobie wyobrazić, jak w tej dziedzinie sprawnie działa państwo - dodaje.

Kryzys nas omija, ale będzie gorzej

Pełen paradoksów jest także nasz pogląd na ostatnie spowolnienie gospodarcze. Choć większość z nas uważa, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem w skali światowej, to ponad połowa badanych twierdzi, że polskiej gospodarce udało się uniknąć jego najbardziej dotkliwych skutków. Jednak aż 60 proc. spodziewa się, że wkrótce odczujemy go mocniej. Choć połowa z nas sądzi, że obecny kryzys spowodowany jest nadmiernymi wydatkami niektórych rządów na świadczenia społeczne (przeciwnego zdania jest co czwarty badany), to aż dwóch na trzech badanych uważa, że kryzys jest tylko pretekstem do przerzucenia kosztów i trudności międzynarodowego biznesu na barki zwykłych ludzi.