Komisja Europejska ze spokojem reaguje na doniesienia o możliwości wybuchu nowej wojny gazowej Ukrainy z Rosją. Kryzys wisi w powietrzu, bo Moskwa chce od Kijowa 7 miliardów dolarów za zakontraktowany, ale niepobrany gaz, a ten nie zamierza płacić. Zasada bierz albo płać jest zapisana w niemal wszystkich kontraktach Gazpromu.

Reklama

Komisja Europejska poinformowała, że jest w stałym kontakcie z władzami w Rosji i na Ukrainie, i nie widzi na razie powodu do niepokoju. Nie ma kryzysu, żadna ze stron o tym nie mówi - komentuje rzeczniczka Komisji Marlene Holzner i wyraża nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia. Oczekujemy, że nie będzie przerw w dostawach gazu do Europy i będzie on płynął tak, jak do tej pory - dodaje rzeczniczka.

Unia Europejska dotkliwie odczuła poprzednią wojnę gazową, z 2009 roku, kiedy Rosja zakręciła kurki i błękitne paliwo przestało płynąć przez Ukrainę do Europy. Część unijnych krajów została wtedy odcięta na kilkanaście dni od dostaw rosyjskiego gazu. Komisja zapewnia, że od tego czasu wiele się zmieniło i weszły w życie nowe przepisy. Zgodnie z nimi, każdy kraj powinien mieć zgromadzone zapasy i zbiorniki wypełnione gazem, by w przypadku całkowitego wstrzymania dostaw, mógł z niego korzystać przez miesiąc. Jeśli będzie trzeba unijne państwa mają też obowiązek pospieszyć z pomocą sąsiadom.